Spokój serca

Spokój serca jest stanem, który większość doświadczyła i potrafi po swojemu opisać. Jest to zapewne jeden z rodzajów pocieszenia duchowego, o którym pisze św. Ignacy w swoich Ćwiczeniach duchowych. Dla mnie spokój serca to bycie tu i teraz. W jednej chwili jest się przeniesionym tam, gdzie jest tylko Bóg i ja. Wszystko inne w tajemniczy sposób gdzie znika. Moje myśli są przy Bogu, zajmuje On całą moją uwagę duchową.  Nie znaczy to, że odrywam się od rzeczywistości. Przeciwnie, mogę normalnie funkcjonować w świecie, a moje działanie staje się pełniejsze, skoncentrowane. Bez zbędnych rozproszeń życie nabiera smaku, barwy.

Pojęcie spokoju serca odnosi się do ducha, nie do ciała z jego psychiką, emocjami. Można rzec, duch przejmuje większą kontrolę nas ciałem. To, co dawniej było ważne – niespokojne myśli, dręczące niepokoje: czy dam radę, czy zdążę; ciągłe planowanie i przewidywanie, wracanie do minionych przeżyć, nawet wrażliwość na drażniące zwykle bodźce – dźwięki, hałasy, widoki – te wszystkie rozproszenia gdzieś w jednej chwili giną, stają się doskonale obojętne.

Panie, moje serce się nie pyszni
i oczy moje nie są wyniosłe.
Nie gonię za tym, co wielkie,
albo co przerasta moje siły.
Przeciwnie: wprowadziłem ład
i spokój do mojej duszy.
Jak niemowlę u swej matki,
jak niemowlę – tak we mnie jest moja dusza. Ps 131

Spokój serca jest łaską. Nie sposób go osiągnąć siłą woli, przez ćwiczenia relaksacyjne czy inną drogą. Jest on podarowany przez Boga. Można by go nazwać obojętnością, bo poza Bogiem wszystko staje się obojętne. Nie jest on jednak pustką. Pustka napełnia lękiem, bo coś nieokreślonego się za nią kryje, coś co podświadomie budzi lęk.

Jeżeli miałbym go z czymś w ogóle porównać, to z cichym, pogodnym wieczorem.

Spokój serca jest łaską, więc przychodzi i odchodzi wtedy, gdy tego chce Pan, nie ja. Nauczyłem się zresztą nie roztrząsać jego przyczyny. Jednak warunkiem jego przyjścia jest czyste sumienie, przebaczenie sobie i innym oraz pogodzenie się z tym, co boli, niepokoi, uwiera. Czyli jakiś element woli jest niezbędny, nie przyjdzie on wbrew mojej woli. Wiem też, kiedy go tracę. Gdy sprawy codzienne zaczynają mnie przytłaczać, gdy zwolna tracę łączność z Bogiem – stale przecież obecnym – to moja decyzja o przesadnym zaangażowaniu w te sprawy odcina mnie od Jego ożywczej obecności. Znowu moja wola…

Poznaję że przychodzi, gdy przestaję czuć presję czasu, wręcz nie czuję jego upływu. Gdy widzę, że wszystkie rzeczy są na swoich miejscach. Widzę wtedy, że są one dobre, czyli takie, jakimi zostały stworzone, bez zbędnych komentarzy i dodatków, opinii, sądów i interpretacji. Czuję się wolnym od wszelkiego przymusu.kozica1

Spokój serca niekoniecznie przychodzi w czasie świątecznym czy wolnym. Czasem przychodzi on w dniu wypełnionym wieloma zajęciami, czy to pracą zawodową czy domową. Poznaję to, gdy widzę że wypełniam swoje obowiązki starannie, cierpliwie i chętnie. Gdy podchodzę z sercem do potrzeb drugiego człowieka. Gdy zamiast siarczyście zakląć, jeżeli urażę się w chore miejsce, pomyślę tylko: to nic takiego, zaraz przejdzie. Gdy napotykając na problem nie do rozwiązania, nie pogrążam się w jałowych dociekaniach na temat sposobu jego rozwiązania, tylko pomyślę: teraz tego nie rozwiążę, ale dla Ciebie, Jezu, to nie jest żaden problem. „Mam obrońcę Boga”. Mój Bóg jest Panem Zastępów, a Jego mocy nic się nie oprze. Wróćmy później do tego tematu, a w międzyczasie rozwiązanie się znajdzie…

Myślę, że spokój serca jest stanem naturalnym człowieka, czyli mając go, jest się takim-jakim-jest-się-naprawdę. Inaczej mówiąc, to stany stresu, napięcia, niepokoju, podenerwowania są stanami nienormalnymi, chorymi. Niestety, stany te są dużo bardziej obecne w ciągu mojego dnia. A spokój serca nie jest dany raz na zawsze… Ważne też , aby nie mylić pokoju serca ze stanami euforii, uniesienia, itp.

Aby pozostać jak najdłużej w tym błogosławionym stanie, należy, kontrolując emocje i pamiętając co najczęściej wytrąca mnie z równowagi (czujność !), wracać co jakiś czas, o ile to możliwe, do Obecności, a w każdym razie, wzorem Ojców Pustyni, często przerywać bieżące zajęcie dla krótkiej (nie może być ona zbyt długa) modlitwy, np. aktu strzelistego, Antyfony czy jakiegoś ulubionego czy adekwatnego psalmu. No i pamiętać, że nawet najbardziej wzniosłe modlitwy czy inne praktyki, bez łaski Bożej, a zwłaszcza łaski uświęcającej, warte są niewiele albo nic. I o nią trzeba się starać w pierwszym rzędzie.jeziora

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Przeglądając stronę zgadzasz się na użycie plików cookies Możesz w każdej chwili dokonać zmiany ustawień dla plików cookies.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij