Ostatnio zapisałem się do grupy dyskusyjnej Camino Portuguese na fb. Niestety, nic ciekawego. Cechą charakterystyczną takich grup jest ciągłe wracanie do dawno rozstrzygniętych i wyjaśnionych kwestii, jak np. w jaki sposób uniknąć odcisków i pęcherzy. Po prostu ciągle dochodzą nowi ludzie i chcą wiedzieć, a nie chce się im szukać na forum. Ale trafiłem też na zasadnicze pytanie, zadane przez jakąś dociekliwą duszę: dlaczego idę na Camino?
Napisałem “z klepki”, że idę bo ono jest. Jak ci, którzy chodzą w góry. Napisałem tak, bo dawno przestałem się już nad tym zastanawiać. Ale jakiś czas potem pomyślałem sobie, że jednak jest parę ważnych powodów, których nie można zbyć ot tak sobie.
Czymś, co wciąga i pozostaje już na zawsze, jest niesamowita jedność osób uczestniczących w pielgrzymce. W zasadzie nie ma sporów, kłótni, prawie nie istnieje konkurencja (może trochę daje się ona wyczuć gdy idzie wiele osób, a nie ma nadmiaru miejsc noclegowych, ale jakoś zawsze wszyscy się mieszczą). Hiszpanie, Francuzi, Niemcy, Portugalczycy, Anglicy, Irlandczycy, Włosi, Amerykanie, trochę Latynosów (Europa Wschodnia, nie mówiąc o Polsce, jest słabo reprezentowana) idą zgodnie, wspierając się w trudnych chwilach, żartując, dodając otuchy, wymieniając ważne informacje (gdzie można zjeść, ile jeszcze do najbliższego albergue). Wszystkich ożywia jeden duch i w tym miejscu Europa staje się naprawdę zjednoczoną Europą, do której dołączają bez problemów przybysze z innych kontynentów.
Drugą sprawą, dla mnie szczególnie ważną, jest to że możliwa jest prawdziwa wymiana duchowa z innymi. Nikt się nie dziwi, gdy do niego zagadasz. Nawet sztywni i poważni Niemcy ożywiają się, dumni Anglicy zapominają o swoim zwykłym dystansie, a Francuzi o tym, że są najcudowniejszą nacją na świecie, mówiącą najpiękniejszym językiem świata. Jeżeli nawet ktoś nie mówi słowa po angielsku (po hiszpański jest to drugi najpospolitszy język, a wśród cudzoziemców pierwszy), czujesz z nim cudowną więź, można powiedzieć komunię.
Trzecią rzeczą, która sprawia że Camino jest prawdziwym doświadczeniem mistycznym, jest radość obecna wśród nas, gdy idziemy Drogą. To trudne do opowiedzenia. Trzeba tego doświadczyć, aby zrozumieć. Powoduje ona, że nogi idą same, zapomina się o głodzie i pragnieniu, o znoju wspinaczki, o chłodzie i przemoczeniu. Widzisz ją w oczach innych i jest zaraźliwa, bardziej niż wirus 🙂 bo rozgrzewa ciebie i zaraz chcesz ją zanieść dalej, do następnej osoby.
Właśnie dlatego tam idę. Nigdzie indziej tego nie znajdę, nigdzie indziej Bóg nie jest tak blisko w moich bliźnich, w pięknie stworzenia i w dziełach rąk ludzkich, które wspólnie wychwalają Stwórcę, dołączając się do aniołów i świętych w niebie.
Bądźcie święci, bo Ja jestem święty, mówi Pan.
To staje się na moment rzeczywistością na drogach Galicji, Asturii, Portugalii i wszystkich prowincji, przez które przechodzą pielgrzymi Drogi Jakubowej.