Modlitwa

Nie umiem sobie wyobrazić życia bez modlitwy… Ale na początek wyjaśnię, co mam na myśli, pisząc o modlitwie. Łatwiej jest napisać, czym ona nie jest. Dla mnie nie jest ona klepaniem ojczenaszy i zdrowasiek, z myślami błądzącymi gdzieś tam daleko… Nie jest rozmową z biurem podawczym Wysokiego Urzędu, który jest od załatwiania trudnych spraw i który wszystko może. Nie jest pogrążaniem się w pustce, odrętwieniu, letargu. Nie jest kwietystyczną ucieczką od tego świata, jego niekończących się problemów, a zwłaszcza problemów ze sobą i najbliższymi.

Czym ona w takim razie jest ?

Prawdziwa modlitwa polega na stanięciu w prawdzie przed Trójjedynym Bogiem, źródłem Wody Żywej, do którego przychodzę, aby znaleźć życie.

Jako taka, modlitwa wymaga przede wszystkim uznania swojej grzeszności.wschód1

żródło: goryponadchmurami.pl

Sprawy tego świata angażują całość mojej uwagi  przez większą część dnia. Odciągają mnie od tego, do czego zostałem stworzony, to jest do ciągłego przebywania w obecności Boga. Takie jest życie.  Próbując po swojemu rozwiązywać różne problemy, podlegając nieustannym pokusom, oddalam się od Niego, „brudzę się” przez złe wybory, zaniechania, nawet przez same złe myśli. Ale stając przed Nim, muszę być czysty. Stąd zaczynam modlitwę od aktu skruchy, licząc na przebaczenie.

Idąc dalej, jest kilka warunków dobrej modlitwy, jaka by ona nie była: słowna, myślna, bez słów.

Musi ona wypływać z głębokiego zawierzenia, ufności. Jest Ktoś żywy, i to żywy prawdziwie, który był, który jest i który będzie, który nie zmienia się, choć wszystko dokoła zmienia się co chwilę. Dla kogo nie jestem obojętny, bo On dał mi życie i ma dla mnie plan w swoim zamyśle. Mam się na kim oprzeć, mam do kogo powrócić. I On mnie kocha ! Dlatego dał mi to wszystko, co mnie otacza na własność, tylko dla mnie…

Stojąc przed Nim muszę być skupiony. Choć na wstępie dziękuję Mu za wszystko, zanoszę Mu swoje intencje, mówię Mu o swoim uwielbieniu i oddaniu, o swoich najskrytszych pragnieniach, wiadomych tylko Jemu i mnie („Co chcesz, abym ci uczynił ?”), to jednak nie skupiam się nich. Odrzucam daleko wszystkie słowa, myśli, wyobrażenia i uczucia, które rozpraszają mnie. Nie modlę się też do obrazu, choćby był najczcigodniejszą ikoną. Nie potrzebuję żadnego widzialnego znaku, bo nic nie jest do Niego podobne. Trwam tylko przy Nim, w Jego bliskiej obecności. On nie przemawia słowami ani wizjami, choć jeśli zechce, i tak uczyni… Ale Jego obecność przemienia serce. To jest Jego mowa. A moja mowa to uwielbienie, wypływające w prosty, choć ukryty sposób z całej mojej istoty, Jego cudownego dzieła.

W modlitwie ogarniam cały świat i przyjmuję go, takim jaki on jest. las1

Jestem człowiekiem, bytem materialnym, nie jestem tylko umysłem. Poza nim posiadam także ciało, psychikę, zmysły. Żyję w materialnym świecie, który jest Jego dziełem i dlatego kocham ten świat: ludzi, zwierzęta, rośliny, morza, wyspy dalekie, góry, gwiazdy i wszystko, co poznałem i co jeszcze poznam w swoim krótkim życiu. W szczególności bliski mi jest los innych ludzi. Choć często nie zgadzam się z nimi, czasem próbuję narzucić swoją wolę, czasem wyrządzam im świadomie czy nieświadomie krzywdę, to jednak są oni moimi towarzyszami podróży i przez krótki czas będą przy mnie. Tak łatwo zapomnieć, jak krótki jest to czas !

Ale nawet w rozpędzonym dniu można trwać na modlitwie – czyż którykolwiek z tych warunków jest nie do spełnienia ? Nawet warunek skupienia, czujności: czyż nie może być to po prostu skupienie się na wykonywanej pracy, bez lenistwa, wycieczek w bok i roztargnienia ? Czyż mógłbym żyć bez wiary, że On jest? Bez wiary że nic nie dzieje się przypadkiem, że wszystko jest przez Niego i dla Niego ? Czyż da się żyć, mając w nienawiści wszystkich i wszystko ?

Czyż modlitwą nie jest po prostu samo życie w zawierzeniu Bogu, poddane Jego woli i skierowane na drugiego człowieka ?

 

 

4 Replies to “Modlitwa”

  1. Rzeczywiście, nazbyt często, a może i powszechnie, modlitwę rozumie się jako wypowiadanie wyuczonych na pamięć słów, niekiedy połączone z rodzajem egzaltacji czy uniesienia. A rzecz w czymś zupełnie innym – w odkryciu sensu prymarnego, który definiujesz w ostatnim zdaniu.
    Czytałem ostatnio wywiad z Siostrą Bogną Młynarz, doktorem teologii ze Zgromadzenia Najświętszej Duszy Chrystusa Pana. Tam ważne słowa, nawiązujące do Twoich przemyśleń:
    „Kiedy znajdujemy się w przestrzeni działania Ducha Świętego, nie potrzebujemy podkręcać emocji (na przykład w czasie modlitwy uwielbienia). Wprost przeciwnie. Jeśli wyrwałeś się choć trochę z pola grawitacji egocentryzmu, jesteś w przestrzeni, gdzie zbyt gwałtowne ruchy mogą skończyć się koziołkowaniem bez końca. Życie duchowe nie potrzebuje dopalaczy.”

  2. Patrząc na moje życie i obserwując innych, z których (znacznie większa) część szamocze się jeszcze beznadziejnie, a (mniejsza) część odpuszcza i wegetuje, coraz mocniej wierzę w to, że w naszym świecie ludzi świeckich prawdziwą modlitwą jest coś zupełnie innego, niż się potocznie uważa. Kiedyś ten temat postaram się rozwinąć. Dzisiaj chcę jeszcze raz bardzo mocno podkreślić, że modlitwą nie jest klęczenie i wypowiadanie nawet najbardziej pobożnych słów. Co więcej, gdy czynność ta pozbawiona jest miłości, może to być nawet modlitwa wprost do diabła… („dewotce służebnica w czemsiś przewiniła…).
    Warto wrócić do pradawnej tradycji, do początków Kościoła. Przytaczam teraz po angielsku, bo po polsku nie znalazłem (sic !): In ancient Greek proseuche denotes “prayer, petition,” or “place of prayer.” Albo: International Standard Bible Encyclopedia, PROSEUCHE; PROSEUCHA: pro-su’-ke, prosu’-ka (proseuche): „A place in the open air where the Jews were wont to pray, outside of those cities where they had no synagogue,” Acts 16:13, 16 (Thayer, Lexicon of the New Testament). Tłumacząc, słowo modlitwa jest tłumaczeniem greckiego „proseuche”. Czyli modlitwą jest miejsce, gdzie spotykasz Pana. Możesz Go spotkać gdziekolwiek. Dalej po grecku uwaga to prosoche, natomiast modlitwa – proseuche (gra słów). Czyli akcent jest na UWADZE.
    Resztę pozostawiam do własnego zrozumienia.

    Najprościej, modlitwą jest życie skierowane na Boga i innych.

  3. „Ale Jego obecność przemienia serce. To jest Jego mowa. A moja mowa to uwielbienie, wypływające w prosty, choć ukryty sposób z całej mojej istoty, Jego cudownego dzieła.”
    Pieknie napisane.
    Praktykuję modlitwę w ciszy od maja tego roku. To, co się dzieje we mnie i naokoło mnie jest czymś cudownym. Teraz dopiero pojąłem, że Boga nie da się pojąć, ale za to można z nim mieć intymność.
    Życzę żarliwości w praktyce modlitwy na codzień

  4. Tak, gdy stoję przed Nim, wszelkie słowa tracą wartość i zaciemniają tylko kontakt.
    Bo On jest niepojęty, a widzi Go tylko mój duch, nad którym nie mam żadnej władzy.
    Jesse Penn Lewis pisze trafnie, że ducha można tylko stłamsić, zgnieść, ścisnąć – ale nie można go zabić (o jakże nieporadne są słowa w opisywaniu spraw duchowych !)
    Trzeba pozwolić mu kierować (teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus), oddać mu całego siebie.
    Obecność, skupienie, uwielbienie – wiara, nadzieja, miłość.
    Jakie to trudne i jakie to łatwe.
    ps. Przez uwielbienie rozumiem WSZELKĄ moją aktywność, a PRZEDE WSZYSTKIM tę, która jest skierowana na drugiego człowieka (wszystko coście uczynili jednemu z braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili). Nie tylko podnoszenie rąk do góry, adekwatny śpiew i wprawianie się w podniosły nastrój – choć i to jest potrzebne…

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Przeglądając stronę zgadzasz się na użycie plików cookies Możesz w każdej chwili dokonać zmiany ustawień dla plików cookies.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij