Nieprzebaczenie nie przechodzi w niebyt, gdy o nim zapominamy („niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce„). Owszem, żyje ono nadal, tylko w innym wymiarze – w podświadomości. Gniew, który jest jego źródłem pozostaje aktywny nadal, choć działa w sposób bardziej podstępny. Brak przebaczenia odcina nas od odczuwania empatii, czyni niezdolnym do miłosierdzia. Dlatego bez przebaczenia nie można mówić o normalnych relacjach z innymi ludźmi, Bogiem, a także sobą. Szczególnie trudne jest dla wielu osób przebaczenie sobie…
Czasami dobrze jest przeczytać coś na tematy duchowe, pisane z pozycji innej, niż wiara chrześcijańska – choć nie stojącej z nią w sprzeczności. Przykładem jest „Porozumienie bez granic” Marshalla Rosenberga, książka w zasadzie o tematyce psychologicznej, ale w odróżnieniu od tysięcy innych, stojąca mocno na gruncie zasad i wartości.
W rozdziale 'Współczujące kontaktowanie się z samym sobą. Wybaczenie samemu sobie’ autor podejmuje tematykę wolności od przemocy w stosunku do samego siebie. Jest to sprawa niesłychanie ważna, ponieważ jeżeli nie potrafimy dać sobie rady ze swoją przeszłością – przebaczyć sobie – nie będziemy w stanie uczynić tego w stosunku do innych. Mówiąc o przeszłości nie mam na myśli zdarzeń sprzed lat czy nawet dni; przeszłością jest nawet ta chwila, która właśnie minęła…
Każdego dnia targani jesteśmy wieloma emocjami, zgodnie ze schematem: bodziec-reakcja(uczucie, emocja)-działanie. Bodziec i reakcja mają znaczenie neutralne z punktu widzenia moralnego, jednak działanie już nie.
Niektóre z naszych działań mogą być oceniane negatywnie. Są one zwykle wynikiem zdarzeń nieprzyjemnych, zaskakujących bądź trudnych do obrony, na przykład ulegnięcia pokusie, zranienia, stresu czy niezaspokojonej potrzeby. Najprostszym przykładem zdarzenia, w którym powstał grzech i nieprzebaczenie sobie jest silna irytacja na skutek jakiejś niezaspokojonej potrzeby. Przykładem może być opóźnienie pociągu (zdarzenie), zdenerwowanie (reakcja), następnie ulegnięcie pokusie, okazanie złych emocji i wyładowanie ich na kimś w pobliżu (przemoc), późniejsza złość na samego siebie, bez następujących po nich refleksji, żalu i wybaczenia. Zdarzenia te zostają zachowane w wielkim magazynie rzeczy potrzebnych i niepotrzebnych, jakim jest pamięć i podświadomość.
Powracają potem w najmniej spodziewanych momentach, przywodząc na myśl te niezaspokojone potrzeby i uczucia, rodząc na nowo smutek, rozczarowanie, frustracje, lęk – ze wszystkimi negatywnymi konsekwencjami. Tak jest, dokąd nie zdołamy sobie wreszcie przebaczyć tego wszystkiego, zrzucając z siebie ten garb, ciężar przygniatający nas do ziemi.
Istotną częścią przebaczania sobie w miarę upływu lat jest zdanie sobie sprawy ze swoich postępujących słabości i wybaczenie ciału, które coraz bardziej buntuje się przeciw dyktatowi ducha, jakby nie przyjmującego do świadomości faktu starzenia się. Myślę, że pogodzenie się z słabnącym ciałem jest jedną z trudniejszych rzeczy. Szczególnie dla mężczyzny, który do tego zawsze był aktywny i sprawny…
Jak sobie radzić z nieprzebaczeniem sobie ? Wg autora przebaczenie polega na wzbudzeniu w sobie uczucia żalu i wybaczeniu sobie uczynków z przeszłości. W procesie żałoby, pisze Rosenberg, kontaktujemy się z niezaspokojonymi potrzebami i uczuciami, gdy nie byliśmy perfekcyjni. Trzeba je po prostu odżałować, jak odżałowuje się śmierć bliskiej osoby.
Rosenberg pisze dalej: „Z punktu widzenia współczucia dla samego siebie ważne jest, aby objąć empatią równocześnie dwie części nas samych – siebie jako tę osobę, która teraz żałuje postępowania z przeszłości, i siebie jako wykonawcę tej czynności”.
Od siebie, jako człowiek wierzący, dodałbym jeszcze żal za grzechy, uczyniony przed Stwórcą:
przeciw Tobie zgrzeszyłem
i uczyniłem, co złe jest przed Tobą.
Tym grzechem obraziłem Go i muszę za to ponieść odpowiedzialność, nawet tak niewielką, jak to ten akt skruchy. Jeżeli jednak tego nie uczynię, odpowiedzialność będzie dużo poważniejsza, bowiem jeden nierozliczony grzech pociąga za sobą kolejne. Wyrzuty sumienia nie pozwolą zaś o grzechu zapomnieć.
Konieczne w przebaczeniu sobie jest więc, poza doprowadzeniem do porządku relacji z samym sobą, stanięcie w prawdzie przed Stwórcą i zdanie się na Jego nieskończone Miłosierdzie:
Moją ofiarą, Boże, duch skruszony,
nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym.
*Marshall B. Rosenberg, Porozumienie bez przemocy, Czarna Owca, Warszawa 2016
zdjęcie: http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/lyk-teologii/art,18,smutek-jest-wynikiem-pewnego-zaniechania,strona,3.html