Każdego dnia wyruszam w drogę. Z grubsza wiem, dokąd idę. Nigdy nie wiem, czy dojdę…
Przed wyruszeniem w drogę trzeba wykonać niezbędne przygotowania. To ważne, bo od nich zależy czy i w jakim stanie dojdę.
Jak wyglądają moje codzienne przygotowania? Czy doświadczenie z Camino może się jakoś przydać?
Mieszkam na wsi. Codziennie dojeżdżam samochodem i pociągiem do pracy około 60 km, dlatego mój dzień poza domem jest dosyć długi i wynosi ok. 11 godzin. Zabieram ze sobą drugie śniadanie i obiad, ponieważ jedzenie na mieście często mi szkodzi. Dlatego przygotowania do dnia roboczego zaczynają się dużo wcześniej i obejmują popołudnie dnia poprzedzającego, kiedy muszę sobie to wszystko sam przygotować. Na szczęście nie gotuję codziennie, ale i tak, zważywszy na inne obowiązki, przygotowanie posiłków (muszą być ciepłe) zajmuje sporą część tzw. wolnego czasu.
Przygotowania ranne rozpoczynają się ok. 5:30 i obejmują listę czynności, przy które checklist pilota jumbo jeta (o której może niektórzy słyszeli) to pestka 🙂 Niestety, pociąg na mnie nie zaczeka, a zimą dochodzą jeszcze dodatkowe „atrakcje” w postaci zawianej śniegiem czy zalodzonej drogi (do przejechania 6 km). Nie ma miejsca na opieszałość czy gapiostwo, za to się drogo płaci. Dlatego wszystkie czynności wykonuje się automatycznie, patrząc co jakiś czas na zegarek. A i tak czasem czegoś zapomnę…
Na Camino było też sporo przygotowań do wykonania, choć nie było wiszącego nad głową zagrożenia w postaci odjeżdżającego beze mnie ze stacji pociągu (co śni mi się wcale często), no i pory wstawania i wyruszania były raczej elastyczne (choć jak pisałem wcześniej, nie można było ich za bardzo przeciągać). Ponieważ wychodziło się zwykle ok. 6:00 – 7:00, pora wstawania przypadała na czas, gdy było jeszcze ciemno (w Hiszpanii czas jest ten sam, co u nas, ale słońce wstaje i zachodzi trzy godziny później). Dlatego plecak pakowało się wieczorem, trzeba było przygotować jakieś kanapki na śniadanie i na drogę, aby nie tracić czasu rano. Przygotowania do wyruszenia obejmowały w dniu poprzedzającym: niezbędny odpoczynek, zakupy żywności, opatrzenie stóp na noc oraz prześledzenie trasy kolejnego etapu na mapce. Następnego dnia rano była w zasadzie tylko toaleta, opatrzenie stóp na trasę (mi to zajmowało 15-20 min) i jakieś lekkie śniadanie.
Jest jednak coś, co sprawiało że wstawianie i wyruszanie na Camino i w życiu codziennym to zupełnie inne kwestie. Jest to sprawa motywacji – po co wyruszam? Co mnie „napędza”, dodaje energii?
W życiu codziennym, mimo całego mojego starania, mówienia sobie o kolejnym dniu darowanym przez Boga czy o kolejnej szansie, jest to zwykle rutyna, codzienność, monotonia. Motywacją jest strach przed spóźnieniem się czy przed zawaleniem spraw w pracy. Jest bardzo trudno z tym sobie poradzić o własnych siłach.
Wobec takiego początku dnia, jak ma wyglądać jego ciąg dalszy? Czy można się dziwić, że wygląda podobnie – dalej stres, wyścig z czasem, monotonia, rutyna, a końcu narastające zmęczenie?
Dlatego Bóg daje nam łaskę – Camino.
Na Camino nie ma rutyny ani stresu. Każdy dzień jest podarowany. Kiedy przemija, myśli się o nim z żalem, że zostało już ich mniej. Oczywiście, też jest zmęczenie i myśl o ostatnim dniu w Santiago jest wielką otuchą i dodaje sił, ale paradoksalnie, nie stoi to w żadnej sprzeczności z żalem przemijania. Łagodny żal przemijania zamienia się w radość ze spełnionego obowiązku, ostatni dzień jest żywy i konkretny, stoi przed nami jak latarnia w mroku, mówi o nadziei, o odłożonej w czasie radości.
Cały czas przygotowania do wyruszenia w drogę jest przesycony radosną niepewnością, cichym i skupionym oczekiwaniem. Jest niespieszną krzątaniną wokoło rzeczy potrzebnych i dobrych. Jest spokojem, wpatrzeniem w Niewidzialnego, ukrytego gdzieś w głębinach mojego serca.
Nawet cierpienie zranionych stóp ustaje, padający za oknem brat deszcz jest przyjazny, a perspektywa trzydziestu kilometrów w nieznanym terenie jakoś nie przestrasza…
Jak i czas drogi jest święty, tak i przygotowanie. Jeżeli przygotowanie jest uświęceniem, to i droga będzie uświęceniem. Jeżeli przygotowanie jest upodleniem, to i droga będzie upodleniem.
Camino przypomina nam o tym wszystkim. Ale uczy też tego, że nie tylko droga Camino jest święta. Święta jest także i droga codzienna, bo i ona została podarowana przez Boga.
Wszystko, co nam podaruje Bóg jest święte, jak i On jest Święty.