Fenomen Camino de Santiago – Cz. III Wyruszam w drogę

Każdego dnia wyruszam w drogę. Z grubsza wiem, dokąd idę. Nigdy nie wiem, czy dojdę…
Przed wyruszeniem w drogę trzeba wykonać niezbędne przygotowania. To ważne, bo od nich zależy czy i w jakim stanie dojdę.
Jak wyglądają moje codzienne przygotowania? Czy doświadczenie z Camino może się jakoś przydać?

Mieszkam na wsi. Codziennie dojeżdżam samochodem i pociągiem do pracy około 60 km,  dlatego mój dzień poza domem jest dosyć długi i wynosi ok. 11 godzin. Zabieram ze sobą drugie śniadanie i obiad, ponieważ jedzenie na mieście często mi szkodzi. Dlatego przygotowania do dnia roboczego zaczynają się dużo wcześniej i obejmują popołudnie dnia poprzedzającego, kiedy muszę sobie to wszystko sam przygotować. Na szczęście nie gotuję codziennie, ale i tak, zważywszy na inne obowiązki, przygotowanie posiłków (muszą być ciepłe) zajmuje sporą część tzw. wolnego czasu.

Przygotowania ranne rozpoczynają się ok. 5:30 i obejmują listę czynności, przy które checklist pilota jumbo jeta (o której może niektórzy słyszeli) to pestka 🙂 Niestety, pociąg na mnie nie zaczeka, a zimą dochodzą jeszcze dodatkowe „atrakcje” w postaci zawianej śniegiem czy zalodzonej drogi (do przejechania 6 km). Nie ma miejsca na opieszałość czy gapiostwo, za to się drogo płaci. Dlatego wszystkie czynności wykonuje się automatycznie, patrząc co jakiś czas na zegarek. A i tak czasem czegoś zapomnę…

Na Camino było też sporo przygotowań do wykonania, choć nie było wiszącego nad głową zagrożenia w postaci odjeżdżającego beze mnie ze stacji pociągu (co śni mi się wcale często), no i pory wstawania i wyruszania były raczej elastyczne (choć jak pisałem wcześniej, nie można było ich za bardzo przeciągać). Ponieważ wychodziło się zwykle ok. 6:00 – 7:00, pora wstawania przypadała na czas, gdy było jeszcze ciemno (w Hiszpanii czas jest ten sam, co u nas, ale słońce wstaje i zachodzi trzy godziny później). Dlatego plecak pakowało się wieczorem, trzeba było przygotować jakieś kanapki na śniadanie i na drogę, aby nie tracić czasu rano. Przygotowania do wyruszenia obejmowały w dniu poprzedzającym: niezbędny odpoczynek, zakupy żywności, opatrzenie stóp na noc oraz prześledzenie trasy kolejnego etapu na mapce. Następnego dnia rano była w zasadzie tylko toaleta, opatrzenie stóp na trasę (mi to zajmowało 15-20 min) i jakieś lekkie śniadanie.

Jest jednak coś, co sprawiało że wstawianie i wyruszanie na Camino i w życiu codziennym to zupełnie inne kwestie. Jest to sprawa motywacji – po co wyruszam? Co mnie „napędza”, dodaje energii?

W życiu codziennym, mimo całego mojego starania, mówienia sobie o kolejnym dniu darowanym przez Boga czy  o kolejnej szansie, jest to zwykle rutyna, codzienność, monotonia. Motywacją jest strach przed spóźnieniem się czy przed zawaleniem spraw w pracy. Jest bardzo trudno z tym sobie poradzić o własnych siłach.

Wobec takiego początku dnia, jak ma wyglądać jego ciąg dalszy? Czy można się dziwić, że wygląda podobnie – dalej stres, wyścig z czasem, monotonia, rutyna, a końcu narastające zmęczenie?

Dlatego Bóg daje nam łaskę – Camino.

Na Camino nie ma rutyny ani stresu. Każdy dzień jest podarowany. Kiedy przemija, myśli się o nim z żalem, że zostało już ich mniej. Oczywiście, też jest zmęczenie i myśl o ostatnim dniu w Santiago jest wielką otuchą i dodaje sił, ale paradoksalnie, nie stoi to w żadnej sprzeczności z żalem przemijania. Łagodny żal przemijania zamienia się w radość ze spełnionego obowiązku, ostatni dzień jest żywy i konkretny, stoi przed nami jak latarnia w mroku, mówi o nadziei, o odłożonej w czasie radości.

Cały czas przygotowania do wyruszenia w drogę jest przesycony radosną niepewnością, cichym i skupionym oczekiwaniem. Jest niespieszną krzątaniną wokoło rzeczy potrzebnych i dobrych. Jest spokojem, wpatrzeniem w Niewidzialnego, ukrytego gdzieś w głębinach mojego serca.

Nawet cierpienie zranionych stóp ustaje, padający za oknem brat deszcz jest przyjazny, a perspektywa trzydziestu kilometrów w nieznanym terenie jakoś nie przestrasza…

Jak i czas drogi jest święty, tak i przygotowanie. Jeżeli przygotowanie jest uświęceniem, to i droga będzie uświęceniem. Jeżeli przygotowanie jest upodleniem, to i droga będzie upodleniem.

Camino przypomina nam o tym wszystkim. Ale uczy też tego, że nie tylko droga Camino jest święta. Święta jest także i droga codzienna, bo i ona została podarowana przez Boga.

Wszystko, co nam podaruje Bóg jest święte, jak i On jest Święty.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Przeglądając stronę zgadzasz się na użycie plików cookies Możesz w każdej chwili dokonać zmiany ustawień dla plików cookies.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij