Hezychia. Życie modlitwą.

Hezychia czyli wyciszenie. Ideał życia, do którego dążyli Ojcowie Kościoła Wschodniego. Stan, gdy człowiek nie tyle zbliża się do Boga, co raczej nie przeszkadza Bogu zbliżyć się do niego… Czy jest możliwy do osiągnięcia dzisiaj? W życiu człowieka świeckiego?


Modlitwę skupienia praktykuję już piąty rok. Jest ona, jak wiadomo, modlitwą niedyskursywną, czyli taką w której nie używany żadnych wyobrażeń, myśli czy uczuć. Trudno jest to zrozumieć, ale też i nie o zrozumienie tu chodzi. Modlitwa skupienia jest bowiem sposobem życia, w którym modlitwa przeplata się z życiem czynnym.

Modlitwa, czyli spotkanie z Bogiem daje siłę i spokój. A one z kolei pomagają ominąć zasadzki szatana i skupić się na drugim człowieku, nie na własnych fantazjach czy zachciankach.

Ale owa siła nie jest siłą w zwykłym znaczeniu. Na pewno zaś nie ma nic wspólnego z tym, co ludzie mają na myśli, mówiąc: jestem silny, dam radę, pokonam to. Jest to raczej wiara w to, że Ojciec przebaczy mi moje niedoskonałości i kiedyś spotkam Go twarzą w twarz. Ta wiara jest niezłomna, „nie zatopią ją rzeki”, bo pochodzi od Boga. Dlatego daje prawdziwą siłę, taką której nic nie pokona, jeżeli będę trwać przy Nim.

Spokoju też nie należy rozumieć dosłownie. Polega to raczej na oderwaniu od myśli i uczuć. Widzi się wtedy szerzej i więcej, dokładniej. Myśli nie mącą niepotrzebne obrazy, odrywające umysł od Boga. Nie mają przystępu emocje: lęk, niepokój, gniew, pożądanie, które potrafią miotać człowiekiem, jak rozszalałe fale rzucają statkiem w czasie sztormu. Jeżeli zaś umysł nie jest od odrywany od Niego, to trwa przy nim i cieszy się Jego cichym i niezmąconym spokojem. Jedynym uczuciem, które jest obecne, jest tęsknota za Bogiem, mała iskierka tląca się głęboko na dnie serca, ale mogąca w każdej chwili wybuchnąć żarem.

Ale na czym właściwie polega ta modlitwa? Jeżeli powiem, że polega na siedzeniu nieruchomo przez pół godziny i powtarzaniu wezwania, na przykład imienia Jezus, to jest to tylko opis zewnętrzny i nic nie wyjaśniający. O wiele ważniejsze jest to, co dzieje się wewnątrz. Całym swoim umysłem, całym sercem i całym sobą zwracam się do Boga, zapominając o tym, co było, dzisiaj czy wcześniej, mając tylko jedno pragnienie: spotkać się z Nim. Ożywia mnie ta myśl, że już niedługo Go zobaczę, że nic innego się w ogóle nie liczy… Tylko tyle. Reszta jest nieważna, jest pustką, nie ma już zresztą nic innego, jest tylko On, bo On przychodzi na miejsce, które jest przygotowane dla niego i opróżnione ze zbędnych rzeczy.

Co dzieje się później na modlitwie, zależy od Ducha św i zapewne dla każdej osoby jest indywidualne, inne. Pan wie, co dla każdego jest dobre i daje mu to, nawet więcej niż on prosi.

Życie czynne jest kontynuacją modlitwy, jej dalszym ciągiem. Już bez dręczących myśli czy niszczących emocji. Zostały one na modlitwie w przedziwny sposób wyparte ze świadomości, przedziwny, bo bez mojego udziału. Nie robię tego przecież siłą woli czy w podobny sposób. Ja tylko zwracam się do Pana.

Gdy wracam z modlitwy do życia, za chwilę przeżywam pierwszą próbę, potem następne. Przychodzą pokusy, wciąga praca czy inna aktywność. Coś dzieje się nie tak, irytują ludzie i zdarzenia. Czasem uderza jakiś nagły cios: zła wiadomość, strata, ból. Stopniowo przychodzi zniechęcenie, zmęczenie. I wtedy uderza Nieprzyjaciel, który doskonale potrafi wyczuć moment ataku i jest to zawsze chwila słabości, a sposób ataku jest doskonale dobrany do aktualnej sytuacji, tu i teraz. Trafia zawsze w czułe miejsce, bo zna mnie doskonale. Najczęściej w moje ego, moje wybujałe potrzeby. Jeżeli w porę się spostrzegę, przetrwam. Jeżeli nie, wpadam w pułapkę.

Szatan uwielbia wszelką przesadę… Dlatego tak ważne jest umiarkowanie i spokój. Ale nie gardzi też nieuwagą, roztargnieniem, gapiostwem. Można powiedzieć, że na każdą okoliczność ma swój pomysł. Dlatego właśnie człowiek jest tak bezradny w walce z nim, gdy próbuje walczyć własnymi siłami. I dlatego właśnie Apostoł każe nam nieustannie się modlić.

Nieustanna modlitwa nie polega na trwaniu nieustannie ze złożonymi rękami i na klęczkach. Gdy nie mogę poświęcić swojego czasu w całości Bogu, modlę się przez wytrwanie w moim pokoju, mojej pustce, którą Pan wypełnia w tajemniczy sposób swoją obecnością. Wystarczy, gdy nie dopuszczę do siebie niepotrzebnych myśli i niepokojów, świadomy tego, że On jest cały czas ze mną. Niepotrzebnych, czyli zbędnych dla wykonywania tego, co w tej chwili i tu robię. Każda chwila jest bezcenna, bo dzieje się tylko raz, już się więcej nie powtórzy.

Będą upadki, są nieuchronne. Nikt nie jest doskonały, a nawet największa czujność może nie wystarczyć. Ale zawsze można powrócić do źródła wody żywej, Kościoła świętego, naszej Matki, który przez sakramenty i swoich pasterzy daje możliwość powrotu z każdej, nawet najtrudniejszej opresji. I  wzmocni moje mizerne wysiłki swoją nadprzyrodzoną mocą.

One Reply to “Hezychia. Życie modlitwą.”

  1. Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże.
    Dusza moja Boga pragnie, Boga żywego…

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Przeglądając stronę zgadzasz się na użycie plików cookies Możesz w każdej chwili dokonać zmiany ustawień dla plików cookies.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij