Trasa Porto (miejsce rozpoczęcia Vilar de Pinheiro) – Criaz, ok. 26 km. Początek w deszczu, czyli normalka w Camino. Proza życia…
Camino w Portugalii, jeżeli ktoś idzie jak ja, obok głównych tras, to niesamowity labirynt drog, drozek i ścieżek.
Jak już widzę, codziennym dylematem będzie, czy iść główną drogą, gdzie jest bardzo gęsty ruch, hałas i smród spalin, czy też bocznymi drogami, gdzie z kolei przez 20 km może nie być jednego sklepu czy baru. Ja wybrałem to drugie rozwiązanie i przyszedłem do miejsca docelowego skrajnie wyglodzony, mimo że miałem ze sobą swój suchy prowiant.
Po paru kilometrach pierwsze zdarzenie – zgubiłem czapkę, zatkniętą za pasek. Zauważyła to kobieta, jadąca samochodem. Zatrzymała go i zaczęła coś mówić o „szape”. Nie wiedziałem, o co jej chodzi, aż wreszcie zobaczyłem, że nie mam czapki. Na szczęście wracałem się nie dłużej niż 200 m.
To byłaby duża strata.
Resztę niech opowiedzą obrazki…
Na początku trasy pojawiły znaki Camino. Jestem znowu na Drodze!
Przez pewien czas towarzyszył mi Ocean
Idzie się przeważnie brukiem. W szpary między kamieniami co chwilę wpadał kijek…
Mimo, że droga podrzędna, spory ruch
Na 20 kilometrze zrobiłem sobie 15 min postoju, aby schłodzić stopy…
Znajome kępy bambusów…
Szedłem przez prawdziwe zagłębie rolno-ogrodnicze
26 kilometr – hotel Contriz!
Wieczorem pierwszy prawdziwy posiłek od dwóch dni. Gdyby jeszcze dało się zjeść na zapas, powiedzmy choć na dwa-trzy dni…
Ale znalazło się wyjście… Tylko jak to zapakować do wypchanego 30 l plecaka?
Na zakończenie dnia od właścicielki przydrożnego marketu dostałem w prezencie pomarańczę
A mówi się, sami Portugalczycy to mówią, że jest to naród skąpy i nieużyty…
Przekraczać siebie 2023
Dziś usłyszałem, że marzeń nie ma co odkładać… Marzenia to coś, czego nie ma i czego nie było, ale być może będzie. Nie są tak realne, jak ten stół. Są dokładnym zaprzeczeniem ideałów i mądrości tego świata. Należą bardziej do świata duchowego. Ale są też i częścią mnie.
W książce „Droga” Cormack Mc Carthy napisał: „Czym się różni to, czego nigdy nie będzie, od tego, czego nigdy nie było?”
Marzenia pomagają przekraczać próg nadziei i przezwyciężają pesymizm autora tego cytatu. Ale muszą one zawierać w sobie przekraczanie samego siebie. Inaczej nie różnią się od planowania, co zrobić dzisiaj na obiad albo jaki film obejrzeć. Dlatego nie zawsze się spełniają.
***
W tym roku parę moich marzeń stało się rzeczywistością. Niektóre z nich nie były nawet do końca uświadomione. Pojawiły się i zrealizowały niepostrzeżenie, jakby bez mojego udziału. Tak było z podróżą do Ziemi Świętej. Pomysł i jego realizacja były zupełnie nieprzemyślane, całkowicie spontaniczne. Co innego z przejściem szlaku Rota Vicentina. Zawsze marzyłem o zwiedzeniu południowej Portugalii, szczególnie jej części nadmorskiej. Myśl o chodzeniu po wulkanach Ekwadoru pojawiła się z kolei niejako przy okazji poznania oferty Backpackers Club, kiedy bliska osoba, wiedziona swoją niezwykłą intuicją, popartą znajomością moich pragnień i możliwości, skierowała moją aktywność na cele bardziej ambitne, niż do tej pory…
Pielgrzymka do Ziemi Świętej 14-21.02.2023
Cały ten zgiełk…
żadnego zgiełku, łatwiej byłoby ci wytrwać w prawdziwym pokoju. Lecz jeśli lubisz niekiedy
nowin posłuchać, trudno, musisz znosić niepokój serca”.
Pochodzi on z XV wieku, lecz jakże jest aktualny!
Strefa śmierci
W opowiadaniach himalaistów, którzy pobyli dłużej na wysokości ponad 7900 m przewija się jeden ważny motyw. Otóż po jakimś czasie, zależnie od indywidualnych predyspozycji, na skutek niedotlenienia przestaje normalnie funkcjonować mózg. Ludzie zaczynają robić dziwne rzeczy, np. rozbierają się przy trzydziestostopniowym mrozie i wietrze, dostają halucynacji, odmawiają dalszej wędrówki, itp.
Tam wszystko odbywa się jak w zwolnionym filmie. Czasem pokonanie przewyższenia 10 metrów zajmuje pół godziny, a czasem nawet dłużej. Idzie się w rytmie kilka kroków i odpoczynek, a nawet kilka oddechów – jeden krok. Przebywanie na tej wysokości jest powolnym umieraniem.
Najciekawsze jest jednak to, w jaki sposób poradzili sobie z tym ci, którzy przeżyli.
Najlepsze jest mieć obok siebie inną osobę, która będzie wspierać w razie potrzeby: dodawać otuchy, poganiać, jak trzeba czy też pomagać fizycznie. Choć i to nie jest gwarancją.
Co jednak, gdy nikogo w pobliżu nie ma?
Mądrość ma gorzko-słodki smak
Dwie siły
Dwa lata
Nic nie dzieje się przypadkiem – choć dla ateistów wszystko na tym świecie to przypadek albo absurd. Dlatego nie ulega dla mnie wątpliwości, że nadejdą wydarzenia dużo bardziej drastyczne, jak te obecne. I to takie, które dotkną każdego bez wyjątku.
Walka duchowa dziś. Część II
Jak to było opisane w pierwszym wpisie, cała sprawa z kowidem jest oparta na piramidzie kłamstw i manipulacji: precyzyjnie przygotowana akcja WHO z definicją pandemii > opracowanie systemu testowania, aby uzasadnić konieczne represje > przygotowanie co do określania przyczyn zgonów i powiązanie zgonów ich z pandemią, aby dane o szkodliwości wirusa brzmiały dostatecznie groźnie > pojawienie się wirusa (jak to się stało, może się kiedyś dowiemy, ale może też nie dowiemy się nigdy) > uruchomienie maszyny medialnej: zdjęcia z Chin i Włoch na początku, potem walec medialny codziennie zalewający mnóstwem danych na temat skutków śmiercionośnego wirusa > represje początkowe (lockdowny, maski, itp, oraz utworzenie szpitali kowidowych z respiratorami i ludźmi w strojach kosmitów w tych szpitalach > pojawienie się terapii mRNA zwanej szczepionką, jako jedynego ratunku dla wystraszonej populacji > represje ostateczne – paszporty kowidowe, seryjne „szczepienia” bez końca i segregacja sanitarna, aby spacyfikować niepokornych i utrwalić ten stan na dłużej. Taki był cel.
Walka duchowa dziś. Część I
Obserwując powszechną dzisiaj rezygnację z wolności w imię tzw. pandemii, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że nie jest to zjawisko naturalne. Inaczej mówiąc, wchodzimy w sferę zjawisk nadnaturalnych. Jak to jest w ogóle możliwe, że miliony, jak nie miliardy ludzi, zdołano doprowadzić do stanu prawie całkowitego zniewolenia, i to posługując się najprymitywniejszymi narzędziami: strachem i terrorem? Ludzie ci przestali używać rozumu. Ze spokojem i akceptacją kurczaka kładącego głowę pod topór czy też myszy sparaliżowanej wzrokiem węża, mającego ją za chwilę pożreć, wysłuchują i wierzą w wiadomości takie, jak to we Włoszech dzięki aż 1,1 miliona “testów” zdołano osiągnąć w ciągu ostatniej doby rezultat ponad 188 tysięcy nowych zakażeń utożsamianych w oficjalnych komunikatach z zachorowaniami [14] (Ludzi zainfekowanych strachem, poddających się potulnie wszelkim restrykcjom, będziemy dalej nazywać kowidianami). Mamy więc nową odsłonę odwiecznej walki duchowej z siłami zła.
Podziękowania
Jeszcze daleko do Aviles, gdzie ma się rozpocząć tegoroczne Camino, dopiero ściągnięte karty pokładowe na oba loty i QR code od Hiszpanów… Wylot dopiero jutro o 7:30 z Okęcia, ale ja już teraz chcę przede wszystkim podziękować Bogu, że pozwolił mi dojść aż do tego miejsca. Przeszkody w tym roku były bowiem rekordowe.
Ad maiore Dei gloriam!
42 procent… i co dalej? Zniewolony umysł A.D. 2021.
Na pewnym portalu chrześcijańskim ukazała się informacja o tym, że „za drastycznym wykluczeniem osób niezaszczepionych z życia publicznego opowiada się aż 42 procent naszego społeczeństwa” (https://pch24.pl/rezim-sanitarny-na-wzor-francuski-polacy-powiedzieli-co-o-tym-sadza/). Oczywiście, już następnego dnia wpis ten został przykryty tonami bzdur i mało ważnych spraw i miałem problemy z jego znalezieniem na stronie… Znaczenie tego wpisu jest jednak ogromne. Tekst poniżej jest poświęcony analizie przyczyn tego tragicznego stanu rzeczy w Polsce, przedstawia też moją wizję ciągu dalszego tzw. pandemii. W takich analizach pouczające jest sięgnięcie do historii, najnowszej, ale i starożytnej. Zobaczmy, jak radzono sobie ze zniewalaniem umysłów w różnych epokach. Podstawą była zawsze manipulacja, oparta o strach, zachęty i ogłupianie.
Kuszenie
Żyć tu i teraz
Żyć tu i teraz znaczy dla mnie przede wszystkim skupienie na chwili bieżącej. W aktywnym życiu nie oznacza to bynajmniej, że tracę z oczu mój ostateczny cel na Ziemi – zbawienie, ale że zbawienie mogę osiągnąć tylko poprzez dobre wykorzystanie każdej chwili czasu, który został mi dany.
Osoby żyjące w zakonach kontemplacyjnych też są w takiej samej sytuacji, choć ich chwile bieżące wypełnione są w większości trwaniem w Obecności, czyli pozornym nic-nie-robieniem. Jednak i one muszą dobrze wykorzystać darowany im czas.
Chwila bieżąca jest dana tylko raz i więcej się nie powtórzy. To, co się stało, już nie powróci i nie ma sensu rozpamiętywanie tego, co minęło. Tego, co ma przyjść nie znamy i nie mamy na to do końca wpływu. Pozostaje nam tylko ta chwila tu i teraz, ona tylko naprawdę istnieje, reszty już nie ma albo jeszcze nie ma.
Gdzieś głęboko
Gdzieś bardzo głęboko, na samym dnie twojego serca, znajduje się Coś, czego obecności często nie jesteś nawet świadom, choć jest to najważniejsza część ciebie. Jest to dalekie i niejasne wspomnienie Dni, gdy przechadzałeś się z Nim pod innym niebem, w wiecznozielonym ogrodzie, gdy mogłeś rozmawiać z Nim twarzą w twarz…
Zanim obwarowałeś się grubym i twardym murem wszystkich twoich blizn po niezliczonych zranieniach, zanim twoje oczy oślepły od fałszywego blasku marnych błyskotek, które cię otaczają, zanim upadłeś pierwszy raz, mogłeś przez krótką chwilę, jeżeli miałeś to szczęście, widzieć daleki blask tego światła w zaraniu twojej młodości.
Grupa Albergue „Dobra Nadzieja”
Serdecznie zapraszam do nowej grupy!
https://www.facebook.com/groups/449817399765551
W dzisiejszych czasach wszyscy potrzebujemy takich miejsc, jakimi są schroniska na trasie św. Jakuba, zwane albergue. Wiele osób już tam było i tęskni za ich atmosferą. Nie zawsze jest możliwość, aby wyruszyć w trasę. Wtedy możemy odwiedzić wirtualne albergue: spotkać się online z osobami o podobnych zainteresowaniach, poznać nowych znajomych, powspominać minione wędrówki czy wspólnie zaplanować nowe.
Niech to miejsce służy jak najlepiej!
Pustelnik i świat
Nie dziwię się Ojcom Pustyni, że tak niechętnie opuszczali swoje odosobnienie. W świecie czuli się źle i niepewnie, czekały na nich nieznane pokusy i rozproszenia.
Pustynia tym się różni od świata, że o ile na świecie jest się zdanym na innych, o tyle na pustyni z pomocą może przyjść tylko Bóg. Jest się zatem dużo bliżej Niego. Próba jest to trudna, wymaga wielkiego zaufania do Boga, budowanego przez lata. Trwa tam nieustanna walka duchowa, jednak środki którymi pustelnik dysponuje są tylko dwa: praca i modlitwa.
O radości
Tak niedawno to było, a jakże szybko zapomniane… W listopadzie 2013 roku nowo wybrany papież Franciszek ogłosił tekst, będący jego wizją Kościoła: adhortację Ewangelii Gaudium. Pamiętam, jak zachwyciłem się nią. Byłem wtedy świeżo po wydarzeniach, które przewróciły do góry nogami całe moje życie: znalazłem się na samym dnie, ale i poczułem dotyk dłoni Niewidzialnego. Wchłaniałem słowa Franciszka jak gąbka, były jak balsam dla mojej umęczonej duszy. Miałem to szczęście, że mogłem podzielić się swoją radością ze wspólnotą, do której należałem. Nie wiem, czy udało się mi to do końca. Właśnie wtedy, w znudzonych i nieobecnych oczach niektórych (nie wszystkich!) zobaczyłem po raz pierwszy oznaki choroby duszy, toczącej wiele osób pozornie religijnych w naszych czasach.
Powołanie
Gardziel
Jest taka powieść Briana Aldisa, angielskiego pisarza sf, o tytule „Szklarnia”. W tej książce znajduje się scena, gdy wszystkie zwierzęta i ludzie, znajdujący się w pewnym miejscu, nagle zaczynają biec coraz szybciej w kierunku dziwnego zjawiska, które ich wzywa, a oni nie mogą mu się oprzeć. Jest to wielka gardziel, która pochłania wszystko, co w nią wpada. Każdy, kto usłyszy zew tej gardzieli, jest zgubiony. Tylko pewien śmiałek, przywiązawszy się mocno do jakiegoś drzewa, stawia czoło potworowi, przeciwstawiając się mu poprzez swój śpiew.
Ta scena niesłychanie przypomina to, co się w tej chwili dzieje na świecie. Potworem są rządy, na czele z władzami Chin, wykorzystujące niegroźną w sumie epidemię do tego, aby wprowadzić nowy totalitaryzm, przy ścisłej współpracy z mediami i WHO (zew potwora). Różnego rodzaju organizacje gospodarcze, siły porządkowe, tzw. służba zdrowia, celebryci i całe to badziewie dokoła, są w sumie także ofiarami nienasyconej gardzieli. Ale i rządzący także są zgubieni , nie wiedzą tylko tego jeszcze, że prawdziwa otchłań jest poza nimi i że oni również w jej kierunku pędzą ze swoimi służalcami – mediami.
Wołaniem gardzieli, jej językiem, jest strach.
Gdy nie udało się zdławić demokracji po 11 września, choć pod pretekstem walki z terroryzmem ograniczono prawa człowieka na lotniskach oraz okamerowano wiele ważnych miejsc, kolejną próbą była świńska grypa w 2009. Przypomnijmy, że 11.06. tego roku WHO ogłosiła pandemię! Tyle, że wtedy nikt się nie przejął, poza paroma krajami europejskimi, które zakupiły spore ilości toksycznej szczepionki. Za to podejście w 2020 roku zakończyło się pełnym sukcesem. Akcja była znakomicie przygotowana: przerażające zdjęcia z Wuhan, polowe szpitale, potem rozpaczliwe reportaże z Bergamo, odpowiednio nagłośnione okazało się to wszystko razem bardzo skuteczne: ludzie uwierzyli i przestraszyli się. Rządy błyskawicznie wyczuły szansę i pod pretekstem walki ze śmiercionośnym wirusem ograniczyły w sposób TRWAŁY swobody obywatelskie. Tym, którzy uważają powyższe stwierdzenie za „teorię spiskową” albo inną bzdurę, radzę wrócić do nich na wiosnę 2021.
Wszystkie rządy zachowują się w dziwnie podobny sposób: społeczeństwo jest straszone przez odpowiednią narrację; narzucana jest jedna narracja pod dyktando WHO, kontrolowane przez Chiny, nie dopuszczane są do głosu inne metody radzenia sobie z epidemią (wyjątek: Szwecja); nie mówi się całej prawdy o epidemii i chorobie, za to powszechnie stosuje się podawanie sprzecznych informacji, fałszerstwa i manipulacje przy testach; przeciwnicy terroru nazywani są mordercami albo wariatami (przypominają się sławetne psychuszki – domy wariatów zawsze były ulubioną bronią totalitaryzmów); strzela się do nich (Filipiny), aresztuje (Australia), używa armatek wodnych i gazów łzawiących (Słowacja). A to dopiero początek. Co prawda, łudzi się nieszczęsne zastraszone ofiary nadzieją szczepionki, ale zataja się fakt, że nigdy, żadna szczepionka przeciwko grypie nie była skuteczna.
Wyjście – metanoia
Wyjście „z Egiptu” to czynność jednorazowa i jest to dopiero początek w drodze do Ziemi Obiecanej. Najważniejsze to zdać sobie sprawę, że podobnie jak Naród Wybrany, my wszyscy też jesteśmy w drodze. I że jest to droga długa i trudna.
Ale wróćmy jeszcze do Wyjścia. Wyjście można porównać do nawrócenia (metanoia). Wielu z nas przeżyło w swoim życiu coś, co można nazwać nawróceniem. Wtedy otwierają się oczy i cały świat zmienia się w jednej chwili. Zaczyna się dostrzegać obecność Boga i swoją niedoskonałość, zaczyna się Go pragnąć, od tej pory chce się za Nim iść. Musi to być w pełni uświadomione, bo jest to czynność rozumu i woli oraz łaski Bożej, nie uczuć.
Dopiero człowiek nawrócony może iść drogą prowadzącą do zbawienia, Ziemi Obiecanej.
Exodus
Nastały czasy trochę apokaliptyczne… Z uwagi na globalizację i rozwój komunikacji społecznej, po raz pierwszy w historii człowieka na Ziemi nastąpiło prawie doskonałe przekształcenie całych społeczności i narodów w jedno-myślące, homogeniczne, a przy tym bierne organizmy, złożone z pojedynczych komórek – osób. Byty te cechuje uzależnienie od informacji, która jest ich pokarmem „duchowym”. Potrzebują jej, ponieważ nie mają kontaktu ze swoim wnętrzem. Nie mają tego kontaktu, bo się go boją. Ich wnętrze, sumienie – głos Boga – wytrąca ich z równowagi, napomina, ostrzega. Dlatego wolą zagłuszać je czymkolwiek: jedni gromadzeniem bogactw, inni pogonią za jakimiś ideami, inni silnymi bodźcami zewnętrznymi, jeszcze innych uzależnia narkotyk władzy czy wpływów. Wspólnym mianownikiem tych ludzi, pozbawionych refleksji nad światem i sobą jest uzależnienie emocjonalne od swoich „zagłuszaczy”, dających im namiastkę życia duchowego, którego organicznie potrzebują, ponieważ są stworzeni na obraz i podobieństwo Boga i Jego potrzebę mają niejako wpisaną w swoją naturę.
Fatima – początek
Non serviam
Od pewnego człowieka odeszła żona. Gdy dzieci opuściły już dom, po prostu oznajmiła mu, że nigdy go nie kochała i teraz chce się wreszcie realizować. Przez wiele lat żył samotnie i na odludziu, jak pustelnik, dbając o pracę, dom i ogród, aż wreszcie poczuł, że dalsze życie bez drugiego człowieka jest ponad jego siły. Powiedział sobie: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam” (Księga Rodzaju, 2,18). I zaczął narzekać i roztkliwiać się nad sobą i pytać Boga: Dlaczego mi to uczyniłeś? Nikt z osób, które znam w podobnej sytuacji nie żyje sam. Czy nie powinienem znaleźć sobie żony, aby nie zwariować?
Fatima
Miałem w planie na ten rok Camino Portuguese, ale w maju z wiadomych przyczyn nic z tego nie wyszło, pomimo zarezerwowanych biletów i noclegów. I teraz nie wiadomo, co będzie… Potem chciałem jechać we wrześniu. Ale odwołano mój lot powrotny, a sytuacja w Hiszpanii zrobiła się „dynamiczna”, więc postanowiłem nie testować, jak się chodzi w masce na trasie. Ponieważ zawsze chciałem być w Fatimie i sytuacja w Portugalii jest o niebo lepsza, niż w sąsiednim kraju, dlatego sprawdziłem odległość od Porto, dostępne loty i… czekam już na 14 września. Oczywiście, znowu straciłem jeden lot, bo zwrot będzie w wysokości 20% wpłaty (!), ale takie jest życie.
Blask zorzy rumiany
Oderwijmy się na chwilę od zgiełku i wrzawy tego świata. Przejdźmy do krainy ciszy, gdzie gości pokój, gdzie można znaleźć odpoczynek i nabrać sił…
Wróćmy zatem teraz do wydarzeń z poprzedniego wpisu. Wraz ze św. Janem od Krzyża spójrzmy też na rzeczywistość oczami człowieka, który jest blisko Boga.
W opisanym zdarzeniu Pan Bóg nie mówi jak zwykle wprost, aby nie było wrażenia nacisku, przymusu czy nakazu. Cytat z Pieśni nad Pieśniami, choć pełen mocy, jest jedynie wskazówką czy przypomnieniem: co jest ważne, czemu należy oddać się całym sercem i na czym owo oddanie polega. Każdy sobie może to zrozumieć po swojemu, ważne tylko aby poddał się urokowi tego cudownego, pełnego żaru, starodawnego tekstu. Warto do niego wracać jak najczęściej.
|