Sens

Kiedy człowiek jest młody, zwykle nie zadaje sobie trudu myślenia o trudach i cierpieniu na tym świecie. Zbyt zaprzątają go sprawy związane z korzystaniem z życia czy ułożeniem go sobie. Myślenie „na zapas” go nie interesuje i to jest zrozumiałe.  Poza tym, momenty trudne zwykle nie trwają wtedy długo, a młodzi ludzie jeszcze potrafią się cieszyć życiem.

(Myślę, że mało jest rzeczy smutniejszych, niż sytuacja, gdy młody człowiek  nie umie cieszyć się życiem…)

Jednak lata mijają, nie wszystko układa się, jak powinno, przychodzą doświadczenia i chwile zmęczenia. Zwykłe pocieszacze już nie działają. Pojawia się zwątpienie i wtedy zaczyna się refleksja: jaki jest sens tego wszystkiego?

Jedna ze znanych mi młodych osób taki moment refleksji przeżyła, gdy ktoś kolejny z jej kręgu znajomych popełnił samobójstwo (nie dotyczy to Polski). Znam też osobę, której problemem był brak  pewności siebie, z powodu czego cierpiała dotkliwie przez jakiś czas.

Wiele osób, by wymienić bardziej akceptowalne formy, zagłusza problemy egzystencjalne aktywizmem, pracą ponad siły czy wytyczaniem i realizacją coraz ambitniejszych celów. Przeżywają oni czasem chwile satysfakcji, gdy mogą przed sobą lub innymi pochwalić się, jak wiele mogą uczynić. Ale to jednak obraca się wkrótce przeciwko nim, ponieważ owe rzadkie chwile, przez swój kontrast do zwykłej szarzyzny, z tym większą siłą pokazują im, jak wiele nie mogą

Niektórzy potrafią tak uciekać przed sobą całe życie. I jakoś im się to nie nudzi i nie potrafią wyciągnąć wniosków z takiej szamotaniny.

Tego typu problemy egzystencjalne nasilają się z wiekiem, choć wiele osób robi wszystko, by odepchnąć je gdzieś w nieświadomość. Gdy jednak nastąpi kumulacja negatywnych zdarzeń i wszystko zdaje się walić na głowę, w swoim sercu każdy musi stanąć w prawdzie przed sobą.

Myślę, że każdy dojdzie bowiem kiedyś do punktu, gdy zauważy wreszcie bezsens posługiwania się półśrodkami, swoistego samooszukiwania – jakże łatwo oszukujemy samych siebie!

To co będzie dalej, zależy od tego czy i jak szczerze stanie przed swoim sumieniem wobec tego problemu i jaka będzie decyzja i jak będzie wdrażana. I od tego, czy z różnych powodów nie jest już za późno – czy jest jeszcze czas na zmianę samego siebie, na nawrócenie.

Dla każdego taki czas przychodzi w innym momencie. Można powiedzieć, że niektórzy mają tę szczególną łaskę, że widzą że „grzech mój jest zawsze przede mną” i każdego dnia zaczynają od nowa, jak Ojcowie Pustyni…

Ale to, co jest najtrudniejsze, to przyjęcie przeciwności i cierpienia jako dobra, nie jako zła.

Same w sobie przeciwności i cierpienia nie są dobre, są bowiem brakiem czegoś. A Bóg dał nam wszystko. Jednak pełnią one bardzo ważną rolę w planie Bożym, w życiu każdego.

Na ten temat wiele napisano i powiedziano. Św. Paweł mówi o tym na przykład w 2 Liście do Koryntian w słowach „ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny”. Jak można jednak  o niedomaganiu można mówić jako o oznace mocy? Moc to przecież potocznie głównie zdolność do zdobywania czegoś. I tu widać najbardziej, jaka jest różnica między „móc” a „być”. Otóż prawdziwa moc, a raczej normalność, pełnia człowieczeństwa, to pokazanie przez swoje życie, że można znieść przeciwności i cierpienia. A jak w wielu miejscach mówi Pismo św, Bóg poczyta to za zasługę.

Posiadanie jest nieważne, może być natomiast przeszkodą, odwodząc od skupienia na celu. Skupienie jest zaś konieczne, czy to gdy życie pełne jest przeciwności i cierpienia, czy to przeciwnie.

Gdy przeważa to pierwsze, pomaga myśl o tym, że tylko te „niedomagania” są drogą do uzyskania zasług przed Bogiem.

Jak inaczej mam potwierdzić, ze jestem godny Królestwa Niebieskiego?

Czy gdy życie jest sielanką? A jaka to zasługa tak przeżyć swoje życie?

A co gdy ktoś widząc to myśli sobie: to przecież absurd! Czy Bóg jest jakimś satystą tak stwarzając świat? Trzeba łapać chwile, korzystać z życia… Ale nic nie trwa wiecznie, każda przyjemność się kiedyś kończy albo nudzi. Tak już jest.

Człowiek potrzebuje sensu. Jak pokarmu i powietrza. A jedynym sensem w naszej wspolnej drodze nie jest jakaś abstrakcja, tylko coś bliskiego, tu i teraz.

W każdej chwili dziękuj Bogu za to, że dał ci twoje przeciwności i cierpienia, abyś pokazał że jesteś mocny. Jeżeli wydaje się to ponad siły, proś Boga o pomoc. On nigdy nie zawodzi.

Płoń w promieniach wiecznego Słońca jak ten kwiat. Pokaż swoje piękno!

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Przeglądając stronę zgadzasz się na użycie plików cookies Możesz w każdej chwili dokonać zmiany ustawień dla plików cookies.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij