Paradoksy Kany Galilejskiej

Mało jest perykop ewangelicznych równie bogatych w symbolikę i znaczenia. Jak w archeologicznej odkrywce, każda odsłonięta warstwa kieruje do następnej, a końca nie widać… Jezus rozpoczyna ostatni, dramatyczny okres swojego życia. I jak zawsze, zadziwia, szokuje, wyłamuje się z utartych schematów.  Całe wydarzenie jest w ogóle zupełnie niespodziewane. Wesele, gwar, śmiech, muzyka, tańce… A tamte wesela bardzo się różniły od współczesnych. Mogły trwać cały tydzień.

Syn Boży rozbija pierwszy stereotyp. Bawi się! Na pewno nie przyszedł, aby siedzieć z poważną miną. Przypomina to że „był podobny do nas we wszystkim, oprócz grzechu” (Hbr 4,15). Jako taki był i jest naszym Bratem, współcierpiącym, ale i współweselącym się!

Dziwne to w ogóle okoliczności Jego „coming out”. Mógł przecież zrobić to bardziej poważnym czasie. Ale symbolika wesela, zaślubin czy Oblubieńców była przecież od zawsze obecna w Piśmie świętym: u proroków, w Pieśni nad Pieśniami czy w psalmach. Sam Jezus powie później, ganiąc faryzeuszy: „Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie.” (Mk 2, 19). Jezus mówi i do nas: Cieszcie się i radujcie, bo ustąpiły ciemności i nastał dzień – Pan przyszedł!

Cud w Kanie Galilejskiej. Nie ma wątpliwości, że była to potrzeba chwili – zabrakło wina, zapewne wcałej okolicy. Ale też znowu widzimy jakże ludzką twarz Syna Człowieczego! Wyobraźmy sobie, jak wypadki potoczyły by się, gdyby nie Jego interwencja: konsternacja, zamieszanie, może szyderstwa, smutek… On pokazuje i nam, że jest czas w życiu także i na świętowanie, na radość. I jest wtedy również z nami, pokazując nam swoją radosną wtedy Twarz.

Jego Matka. Po raz drugi wpływa na dzieje świata. Pierwszy raz było gdy powiedziała swoje Fiat, a teraz niemalże wywołuje swojego Syna do tablicy! Ona dobrze wiedziała że Jej nie odmówi, dlatego z ogromnym spokojem mówi: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Jak zwykle, Matka wskazuje na Syna… Ona sama jest pokorna, przezroczysta dla woli Bożej, całkowicie oddana Bogu.

Wahanie Syna Bożego: „Czy to moja lub twoja sprawa, kobieto?”. On nie jest jeszcze pewien, z ludzkiego punktu widzenia. Po co ewangelista w ogóle przytacza ten dialog? Jakie znaczenia on ma, także i po 2000 latach? Trzeba głęboko wejść w ten tekst, aby zauważyć jego dramaturgię. Warto.

„Jeszcze nie nadeszła godzina moja”. Czy On mówi o tym właśnie dniu? A może nawiązuje do swojej Męki, do której zostało już niewiele czasu?

Stągwie do wody. Każda po ok. 80 litrów. Widać wyraźnie, jak Bóg robiąc cud, przekracza nasze wyobrażenia, przekracza wszelką miarę w swej hojności. Sam wybór właśnie tych naczyń, przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, ma również swoją niezwykle bogatą symbolikę. Jak choćby taką, że już oczyszczenia nie wystarczą, teraz nam trzeba boskiego napoju – wyraźne nawiązanie do Jego Najdroższej Krwi, która pod postacią wina przychodzi podczas przeistoczenia.

I ostatnie z wielkich zaskoczeń tej sceny: Bóg nie ofiarował ludziom jakieś tam wino, dał im takie wino, że starosta weselny, zapewne po kilku już dniach degustacji, został wprawiony w nie lada konsternację… Jakież to musiało być wino!

Jak wszystko, co pochodzi z Jego ręki. Obyśmy nigdy o tym nie zapominali.

 

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Przeglądając stronę zgadzasz się na użycie plików cookies Możesz w każdej chwili dokonać zmiany ustawień dla plików cookies.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij