Wewnętrzne źródło

Dzisiaj czas dłuży się wyjątkowo… Muszę siedzieć w domu, bo pogoda jest fatalna. Próbuję zapełniać czas gotowaniem, sprzątaniem, wyrywam się na krótki spacer przed deszczem. Ale przychodzi wieczór, a z nim dotkliwie daje się we znaki samotność. Z nią przychodzą niedobre myśli, stopniowo odchodzi ochota na cokolwiek. Do tego to okropne zimno, które mnie dręczy, gdy nie mam żadnego zajęcia i muszę siedzieć w jednym miejscu. Czuję, że zsuwam się w depresję… Myślę sobie: Boże, gdzie jesteś? Dlaczego mnie opuściłeś? Gdzie są Twoje pocieszenia? Tak by się przydały dzisiaj, bo nie chce mi się żyć… Jedynym realnym pocieszeniem jest myśl, że oto jeden dzień bliżej do wieczności, do Ciebie…

I wtedy przychodzi ta myśl: ale jednak żyję.

Nie, nie przestało we mnie bić to wewnętrzne źródło, Twoja cząstka we mnie, Twoja iskierka… Tylko, że dzisiaj to źródło sprawia mi ból, bo wyrywa mnie z wygodnego łoża smutku. Nie chcę żyć, a ono ciągnie mnie do przodu. Nic mnie nie cieszy, ale ono swoim istnieniem daje nadzieję. Wszystko odrzucam, ale ono mnie woła, wzywa po imieniu. Ono mnie nie odrzuca. Czuję, jak ogarnia mnie mrok zwątpienia i smutku, ale ono jest jak światło, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła. I światło to przebija się przez pokłady rezygnacji, opuszczenia i otępienia. Czuję, jak powoli przepala tę twardą i zimną skorupę, topi lody. Kruszy niewidzialne pęta, które zaczynały mnie ciągnąć tam, skąd nie ma powrotu, bo szedłem jak ci, co poszli za nicością stali się sami nicością. Jak łatwo jest pójść za nicością…

Pocieszenia przychodzą i odchodzą, zostawiają człowieka w tym miejscu, gdzie był. Nie jest dane w tym życiu dostąpić radości życia wiecznego, nikt nie może zobaczyć Boga i pozostać przy życiu… I modlitwa nie daje już czasem pociechy, a cudowne poczucie obecności Boga, które zdawało się tak pewne, niewzruszone, oczywiste i naturalne – też odchodzi. Wszystko kiedyś odchodzi i zostajesz sam, wydany na pastwę Wroga.

W samotności walka jest trudniejsza. Jakoś łatwiej w zgromadzeniu, gdzie jeden drugiego wspiera i choć takie życie ma też swoje słabsze strony, jednak nie jest dobrze, aby człowiek był sam. I wtedy, gdy nie pomagają pobożne myśli i afekty, bo samotność i czas dają sobie radę z najbardziej wzniosłymi tworami umysłu, wtedy z pomocą przychodzi On sam. Bo tylko On jest w stanie obronić Cię. Ale trzeba, abyś czekał na Niego, abyś nie tracił nadziei – wbrew wszystkiemu.

On nawet nie musi przychodzić, bo jest z tobą cały czas, w twoim wewnętrznym źródle. Zstąp do niego, zejdź w głębiny twojego serca i poddaj się temu boskiemu wiatrowi… Zanurz się cały w tym strumieniu, który cię obmyje i orzeźwi, da ci nowe siły. I zabierze ci serce z kamienia i da ci nowe serce z ciała… Bo On jest jest życiem i Życiem, źródłem życia, twoim wewnętrznym źródłem.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Przeglądając stronę zgadzasz się na użycie plików cookies Możesz w każdej chwili dokonać zmiany ustawień dla plików cookies.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij