Camino… Jeden przeczytany wpis na fb i wróciła tęsknota za Drogą. Jak dobrze mieć swoją Drogę, pragnąć jej, wracać do niej, żyć nią.
Tak naprawdę, to Droga zaczyna się znacznie wcześniej, zanim postawisz pierwsze kroki na jej szlaku. Ona żyje cały czas w twoim sercu i czeka na ten jeden moment, by powrócić i zawołać cię. Nie ma siły, aby się temu wołaniu oprzeć i rani cię to. Ale to, o dziwo, dodaje sił i wzbudza nową nadzieję!
Jan Tauler spogląda na mnie uważnie w tym momencie, podejrzewa, że dzieła Boże zaczynają być ważniejsze dla mnie niż sam Bóg. Nie, możesz być spokojny mistrzu, Janie. Droga jest tylko narzędziem, a najważniejsze jest spotkanie z Nim, które jest celem tej wędrówki.
Ale, ostatecznie, czy spotkanie mistyczne musi się odbywać w czterech ścianach celi? Albo w kościele? Czyż Duch św. jest związany jakimiś warunkami czy okolicznościami czy zasługami? On wieje kędy chce i kiedy chce…
Dla mnie spotkaniem mistycznym jest Droga, tak już zostało zrządzone. Inni odnajdują się w tym czy innym powołaniu, mają swoje cele, jakieś plany. Ich serce jest tam, gdzie skarb ich. Choć czasem nie wiedzą dokładnie, co jest ich skarbem i wtedy błąkają się, niekiedy goniąc za pustką. Bo tęsknota jest zawsze.
Ale wróćmy do tego, czym jest Droga. To trudne do wyjaśnienia, łatwiej jest powiedzieć, czym Droga nie jest. Nie jest to samo przejście 300 czy więcej km, choćby najbardziej pobożnie. Gdyby tak było, to po jej przejściu wszystko byłoby takie samo, jak przed nią.
Otóż jest dokładnie na odwrót. Jest tak, że po jej zakończeniu nic nie jest już takie samo.
Może jest dlatego, że ona przemienia serce. Ale taka przemiana bardzo, bardzo rzadko dzieje się w krótkim czasie. Dobrze wiadomo, jak trudno zmienić swoje przyzwyczajenia, nie mówiąc już o nałogach… Ta przemiana rozpoczyna się już w trakcie przygotowania do pielgrzymki i dlatego jest czas, aby coś zmienić. Myśl o Drodze w jakiś sposób budzi mnie z letargu, zwątpienia, marazmu, niemożności, depresji. To działa Bóg. Zabiera serce z kamienia, a daje w zamian serce z ciała. Tylko on ma tę władzę.
Oczywiście, On działa też podczas pielgrzymki i pisałem na ten temat wielokrotnie – poprzez różne zdarzenia, spotkania, ale szczególnie poprzez ból, samotność i udręczenie chłodem, upałem, głodem, pragnieniem… Rzadko przez wielkie przeżycia mistyczne 🙂
A zatem w rzeczywistości Drogą nie jest samo Camino; jest to przemiana serca, która nigdy się nie kończy. A przemienić serce może tylko Bóg jeden.
W zwyczajnym życiu czasem porywają nas rzeczy stworzone, poprzez namiętności. Niekiedy działa to dłużej, czasem krócej, ale istotne jest to, że coś zawsze się kończy i pozostaje pustka.
Działanie Boga poznajemy po tym, że daje spokój i siłę, nigdy się nie kończy, nigdy nie pozostawia pustki, a skierowane jest zawsze na samo dno naszego serca, tam gdzie są najskrytsze marzenia, tęsknoty, wzruszenia…
Poprzez to działanie Bóg pokazuje nam, kim jesteśmy naprawdę i kim mamy się stać. Bo to, kim jestem teraz, to jeden wielki śmietnik i wstyd… Nie żyję pełnią życia, czuję się zmęczony, zagubiony i często nie widzę zupełnie sensu w tym, co robię na co dzień.
Poprzez Drogę Bóg przedstawia mi swój plan, który ma dla mnie. Mówi mi, po pierwsze, żeby nie tracić nadziei. Po drugie, przedstawia mi zarys drogi tu, na tym świecie – nie w zaświatach, nie gdzieś daleko, tylko tu i teraz. Mocną, konkretną wizję. Skrojoną na moją miarę, odpowiednią dla cielesnego i śmiertelnego człowieka, którym jestem. Wizję, która pociąga mnie i nadaje sen życiu.
Która daje poczucie jedności z Nieskończonym.
Jedna chwila, błysk, który jest warty więcej niż wszystko, niż wszystkie pieniądze świata, dla którego warto żyć.
Bóg ma plany dla wszystkich. Oby każdy z nas umiał dostrzec swój plan i chciał współpracować z Nim przy jego realizacji.