Stopień emocji w mediach zaczyna zbliżać się do poziomu histerii: liczenie w wypiekami na twarzy liczby zarażonych, zmarłych, rankingi wśród państw, drastyczne opowieści tych, którzy przez „to” przeszli coraz to nowe cudowne środki (tzw. leki na wirusa), ponure miny rządzących, coraz większe środki na bezsensowne testy, wielotysięczne mandaty, a przede wszystkim zapowiedzi dalszego przykręcania śruby w zakresie ograniczania normalnego funkcjonowania gospodarki i ludzi…
W tym całym mętnym potoku wiadomości mniej lub bardziej nieistotnych lub szkodliwych giną rzadkie głosy rozsądku. Jednym z nich był artykuł na portalu PCh24.pl, poświęcony wywiadowi, który udzielił niemiecki naukowiec, prof. Knut Wittkowski (https://www.pch24.pl/kolejny-niemiecki-naukowiec-uwaza–ze-izolacja-spoleczna-to-blad,75169,i.html).
W skrócie, uważa on że cała dotychczasowa strategia postępowania z epidemią, którą stosuje większość państw, jest całkowicie błędna. Zamiast wypracowywać społeczne mechanizmy wykształcania i utrwalania naturalnej odporności na wirusa, próbuje się za wszelką cenę powstrzymać rozprzestrzenianie wirusa, przez co paradoksalnie, wydłuża się czas trwania epidemii. Prof. Wittkowski powiedział m. in.:
– Widzieliśmy już wcześniej dwa inne wirusy SARS, czyli koronawirusy. To nie jest pierwszy koronawirus, który się pojawił – i nie będzie ostatni. Wszystkie choroby układu oddechowego powodują ten sam rodzaj epidemii. Jeżeli zostawia się je same, trwa to dwa tygodnie. Dwa tygodnie – i znika.
Co trzeba zrobić? – To, co zdecydowanie powinniśmy zrobić, co byłoby bezpieczne i skuteczne, to otwarcie szkół. Niech dzieci rozprzestrzeniają wirusa między sobą, bo to konieczne dla powstania odporności stadnej. [Zamknięcie szkół] to jedna z najgorszych rzeczy, jaką zrobił rząd. Powinniśmy skupić się na starszych i oddzielać ich od populacji w której krąży wirus. Ale NIE powinniśmy powstrzymywać wirusa od krążenia między dziećmi szkolnymi, bo to najszybsza droga do osiągnięcia odporności stadnej – powiedział.
Kluczem w walce z epidemiami jest tzw. odporność stadna. W kwestii szczegółów odsyłam do artykułu. Warto przeczytać cały.
Gdyby prof. Wittkowski był podrzędnym lekarzem czy dziennikarzem, może nie potraktowałbym jego wypowiedzi poważnie. Ale on przez 35 lat zajmował się zawodowo epidemiami, m. in. przez 20 lat kierując wydziałem biostatystyki, epidemiologii i modeli badań na Uniwersytecie Rockefellera w Nowym Jorku.
Cała ta zagmatwana sprawa obecnej pandemii jest dobrą ilustracją kilku tendencji naszych czasów:
- Podejścia medycyny zachodniej do chorób, w tym zakaźnych („to jest wojna”, „niewidzialny wróg”, „musimy wygrać”) jako wojny, a patogenu jako wroga.
- Tendencji wśród rządzących do utrzymywania nastrojów społecznych na poziomie paniki czy strachu (ludźmi, którzy się boją, łatwiej sterować).
- Tendencji wśród ludzi do odrzucania i unikania tematyki cierpienia i śmierci, w związku z tym konfrontacja z cierpieniem i śmiercią powoduje zachowania ekstremalne, do rozpaczy i histerii włącznie.
- Tego typu sytuacje są naturalnym żerem dla różnej maści zainteresowanych rozhuśtaniem nastrojów społecznych, aby przy okazji trochę (albo i dużo) zarobić.
- No i oczywiście, jest to doskonała pożywka dla mediów, zainteresowanych wciąż nowymi sensacjami.
Wszystko to razem tworzy samonapędzający się mechanizm, który będzie bardzo trudno powstrzymać i którego skutki, zwłaszcza w sferze gospodarki będą opłakane.
Jeżeli nie da się powstrzymać tej spirali, wprowadzane nowe drakońskie ograniczenia i środki przymusu i inwigilacji mogą nas niedługo zadziwić.
Nie dajmy się zwariować!