Nie dziwię się Ojcom Pustyni, że tak niechętnie opuszczali swoje odosobnienie. W świecie czuli się źle i niepewnie, czekały na nich nieznane pokusy i rozproszenia.
Pustynia tym się różni od świata, że o ile na świecie jest się zdanym na innych, o tyle na pustyni z pomocą może przyjść tylko Bóg. Jest się zatem dużo bliżej Niego. Próba jest to trudna, wymaga wielkiego zaufania do Boga, budowanego przez lata. Trwa tam nieustanna walka duchowa, jednak środki którymi pustelnik dysponuje są tylko dwa: praca i modlitwa.
Jedną z najtrudniejszych pokus jest pragnienie opuszczenia pustyni i powrotu do świata. Pustelnikowi wydaje się, że jest opuszczony, brakuje mu opieki i troski od innych, że jego trud jest niepotrzebny i niechciany, że sytuacja przekracza jego możliwości.
Jednak dopiero gdy opuści na chwilę swoją pustelnię i świat zacznie go wabić i wciągać, gdy w krótkim czasie przyzwyczaja się do jego wygód i przyjemności, widzi jak bardzo potrzebuje Boga i jak blisko był On zawsze.
Walka duchowa trwa całe życie i praktycznie nigdy nie ustaje. Jest taki apoftegmat, w którym do jednego z Ojców przychodzi brat, który spędził dwadzieścia lat w odosobnieniu, ascezie i na modlitwie. Na jego deklarację, że już wyrzekł się wszelkich namiętności, abba zadaje pytanie: czy jeżeli wejdziesz do swojej celi i widzisz na twojej macie kobietę, co zrobisz? Na to brat odpowiedział: będę się starał walczyć z pokusą. Wtedy abba rzekł: nie wyrzekłeś się namiętności i wciąż należysz do tego świata. Gdyby było inaczej, nie widziałbyś tam kobiety…
W innym apoftegmacie abba mówi tak: nawet jeżeli ogarnął ci spokój i kosztujesz słodyczy, która ci się nie należy, nie przestawaj upokarzać się przed Bogiem, bo wszystko możesz stracić.
Zachowanie czujności, szczególnie przebywając poza swoim stałym miejscem, jest więc najważniejsze. W „pustelni” zagrażają głównie złe myśli, nie ułatwia zadania słabość ciała. Jednak chyba najgroźniejsze i najbardziej podstępne są kontakty ze światem. Kontakty te są jednak konieczne.
W obecnych czasach raczej trudno jest zupełnie odizolować się od świata, poza zakonami kontemplacyjnymi. Praca, jeżeli ktoś jest aktywny zawodowo, konieczność zaopatrzenia, kontakty z różnego rodzaju instytucjami i urzędami, itd. uniemożliwiają całkowite skupienie. Jest też rodzina. Ponadto, ciągła izolacja mogłaby spowodować depresję lub inną chorobę psychiczną – człowiek potrzebuje obecności drugiej osoby, przynajmniej co jakiś czas.
Do opisanych wyżej zagrożeń dla osoby, która na co dzień żyje w izolacji, a wychodzi do świata, należy dodać jeszcze całkowite niezrozumienie przez inne osoby, narażenie na śmieszność, wyszydzenie, odrzucenie, pogardę.
Ale Ojcowie traktują takie „przyjemności” jako szansę na wzrost. Uczą one pokory. Pokusy są też potrzebne, w tym samym celu. Gdyby nie było pokus, mówi jeden z apoftegmatów, nikt nie byłby zbawiony, bo jaka byłaby zasługa?
Jest jeszcze jedno ważne zagrożenie dla osoby, która żyje „obok” świata. Pełna asceza wymaga całkowitego wyrzeczenia się dóbr materialnych. Nie zawsze jest to wykonalne, zwłaszcza dla osób schorowanych i starszych. Kosztem, który się płaci jest jednak dodatkowe cierpienie, szczególnie zaś niepokój związany z troskami o te dobra. Przyzwyczajenie do rzeczy materialnych i złudne poczucie pewności, które one dają, są zaś kolejnymi pokusami, odciągającymi od Boga.
Życie „na pustyni” jest wielkim wyzwaniem, szczególnie dla osoby która nie z własnej woli się tam znalazła. Nie jest wiadomo, dlaczego Bóg ją tam postawił, jaki jest w tym cel. Największą pomocą, jak wspomniano, jest świadomość bliskości Boga oraz wiara, że nie zostawi mnie samego.