Jeszcze daleko do Aviles, gdzie ma się rozpocząć tegoroczne Camino, dopiero ściągnięte karty pokładowe na oba loty i QR code od Hiszpanów… Wylot dopiero jutro o 7:30 z Okęcia, ale ja już teraz chcę przede wszystkim podziękować Bogu, że pozwolił mi dojść aż do tego miejsca. Przeszkody w tym roku były bowiem rekordowe.
Ad maiore Dei gloriam!
Tak, wszystko jakby się sprzysięgło przeciwko mnie. Szaleństwa rządzących w zakresie utrudnień z tytułu rzekomej pandemii, nawał bardzo trudnych decyzji i prac związanych ze sprawami mieszkania, a przede wszystkim ciężka kontuzja kolana, ze skierowaniem na operację włącznie…
To, że mogę w miarę normalnie chodzić (choć bez obciążenia), już jest cudem.
Różne przeciwności nie odpuszczają do końca, jak to zwykle u mnie. Tylko uśmiechnąłem się dzisiaj, gdy w trakcie ściągania kart pokładowych (Lot trzymał je do ostatniej chwili, tj. 24h przed lotem) wyłączono prąd.
Teraz tylko stanąć na hiszpańskiej ziemi, na drodze do Santiago de Compostela. A potem – święty Jakubie prowadź!