Kilka refleksji na temat woli Bożej

Wczoraj odsłuchałem część wykładu o. Gałuszki „Paraliż duszy. O głupocie w życiu i duchowości”, Duchowość dla Warszawy, 20.02.2025. Ponieważ treść tego wykładu idealnie trafiła w moje ostatnie przemyślenia, postanowiłem spisać niektóre refleksje, które pojawiły się po jego wysłuchaniu.

O. Gałuszko przyznał osobie mądrej następujące atrybuty:

  • wiedza na temat celu ostatecznego
  • sprawność intelektualna
  • spokój wewnętrzny
  • wolność
  • roztropność

W moim tekście zajmę się pierwszą kwestią z tej listy.

Co właściwie oznacza  wiedza na temat celu ostatecznego?

W moim przekonaniu jest to poznanie woli Bożej w stosunku do mnie – mojego powołania czyli Bożego planu dla mnie. Taki plan istnieje, nie jest bowiem możliwe, aby Bóg wymyślił i stworzył nas ot tak, bez celu, bez sensu. Za dużo widzimy wokół siebie uporządkowania i celowości, aby twierdzić, że światem rządzi chaos i absurd (choć niektórzy tak twierdzą, ale tym gorzej dla nich).

Czy jestem w stanie poznać wolę Bożą, Jego zamysł w stosunku do mnie? I jak mam to uczynić? Czy poznanie odbywa się poprzez rozumowanie, z użyciem intelektu? Czy też wyłącznie poprzez intuicje, jakieś przebłyski czy olśnienia?

Myślę, że ani jeden, ani drugi sposób nie jest dobry. Pierwsza droga grozi wpadnięciem w pelagianizm czy gnozę, jest ślepą uliczką, wpadnięciem w otchłań spekulacji czy kalkulacji. Jest pełnym pychy twierdzeniem, że ja, stworzenie Boże, mogę Go zrozumieć!

Druga droga jest pozornie łatwiejsza, wymaga mniej trudu, ponieważ wszystko dzieje się szybko i łatwo. Intuicja jest w moim przekonaniu oparta na doświadczeniu całego życia, daje możliwość wydawania sądów o czymś „na skróty”. Jednak jest ona też zdaniem się na grę emocji, liczeniem na szczęśliwy traf. Intuicje sięgają do podświadomości, są zwodnicze i zmienne, bez rozumu mogą zaprowadzić na manowce.

Ale człowiek ma w sobie coś więcej, niż tylko intelekt i intuicje. Ma serce.

Jak uczą Ojcowie Pustyni oraz wielcy mistycy, serce jest szczególną sprawnością, niedostępną w zwykłych okolicznościach, ukrytą gdzieś głęboko w ludzkiej istocie. Jedyna droga do niej wiedzie przez wyciszenie i modlitwę. Obraz, który wyłania się, gdy schodzę do tych głębokości jest ledwie widoczny, bardzo mglisty. W ogóle zresztą, mówiąc o tych sprawach, nie można używać słów z życia potocznego w rodzaju „obraz”, „schodzić”, poruszać się”. Wszelkie takie stwierdzenia są tylko niezdarną próbą opisu rzeczywistości przekraczającej możliwości poznania zmysłami czy intelektem. Można o tym jedynie powiedzieć „coś” i należy pogodzić się z faktem niedostępności tego „czegoś” zwykłą drogą.

Skoro zatem to „coś”, gdzie jak słyszymy, jest Bóg, jest takie niedostępne, to jak można skorzystać z tego, że Bóg, choć niedostępny, jest jednocześnie tak blisko, na wyciągnięcie ręki, stanowiąc jakby część mojej istoty? Co można odczytać z tego mglistego „obrazu”? Mógłbym dać analogię lustra. W przypadku lustra są dwa światy: jeden przed lustrem, drugi po drugiej stronie. Do tego drugiego nie ma dostępu, broni go twarda i nieprzenikalna powierzchnia lustra. Jedyne, co widzimy, to obraz, który pozornie żyje, bo porusza się, pojawia i znika. Jednak prawdziwego życia w nim nie ma. Podobnie i „tam”, istnieje bariera pomiędzy „tu” i „tam”, nie przekraczalna ani dla zmysłów, ani dla intelektu. Do tego, jak powie św Paweł, obraz po drugiej stronie jest niejasny [1 Kor, 13, 12-13]. Ale bariera ta jest przekraczalna dla miłości i ducha czyli duchowej strony mojego prawdziwego Ja.

Po przekroczeniu granicy pomiędzy światem widzialnym i duchowym duch nic nie mówi, jedynie czeka i słucha. „Mówi” tylko jego istota – duch oraz jego najgłębsze pragnienie, pragnienie Boga. Z tym i tylko z tym przychodzi na miejsce spotkania. Dalej już działa tylko Bóg. On mówi, a Jego słowa dają wiedzę, siłę,  spokój, nadzieję, pociechę.

O tym spotkaniu mówią psalmy, prorocy i święci. Ale spotkanie, choć jest okazją do oddania czci Bogu, nie ogranicza się w swoich skutkach do tej chwili „sam na sam”, jego owocami są wewnętrzne uporządkowanie – nakierowanie na Boga w życiu oraz harmonia. Tak uzdolniony człowiek „wie”, choć ta „wiedza” nie ma nic wspólnego z potocznie rozumianą wiedzą o sobie i świecie. „Wiedza” obejmuje wszystko, nie ma granic, nie jest ani szczegółowa, ani ogólna, jest raczej zaufaniem Bogu, pewnością że On „moje życie uratuje od zguby” [Ps 103, 3-6].

Jak wiedzą ci, którzy „tam” byli, Bóg nie mówi jasno. (Jeżeli mówił jasno, powiedzą niektórzy, to znaczy że nie mówił on, tylko ja sam do siebie). Nie jest bowiem żadną wikipedią, do której przychodzi się po poradę, bo „Moje drogi nie są waszymi drogami, a Moje myśli waszymi myślami”. Ale otwiera oczy i uszy, daje uzdolnienia, aby ze zdarzeń i spotkań dnia codziennego odczytać Jego wolę, przełożoną tym razem na język tego świata.

Czy można zatem poznać wolę Bożą „raz na zawsze”, do końca? Moim zdaniem nie, należy ją poznawać codziennie i bezustannie, „o Mądrości rozmyślać dniem i nocą”, choć oczywiście dzieląc swój czas według zasady „ora et labora”, aby nie popaść w pułapkę kwietyzmu. Ale to już inny temat.

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Przeglądając stronę zgadzasz się na użycie plików cookies Możesz w każdej chwili dokonać zmiany ustawień dla plików cookies.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij