Nie chce mi się wierzyć! Jutro już ostatni dzień… Nie chcę wracać, tu jest moje miejsce i tu jest mi dobrze…
Gdy tak przebiegam myślą te dni, staram się zrozumieć, co sprawiło, że czuję się szczęśliwszy, niż dwa tygodnie temu.
Nie jest to jednak tylko jakiś swoisty fenomen tego miejsca – Camino, jak myślałem. Choć na pewno rytm i świadomość celu wędrówki bardzo pomaga.
O pewnych przemyśleniach już wspomniałem i jeszcze do nich wrócę.
Ale jest jeszcze coś więcej. Jest cudowne uczucie plynięcia w przestrzeni, przestrzeni pełnej światła, wolnej od zepsucia, gdzie liczy się tylko walka ze swoją słabością, gdzie w trudzie zdobywa się każdy kolejny kilometr. Plecak ciąży coraz bardziej, żar doskwiera i zaczyna się kolejne podejście… Ale otóż właśnie radość z pokonania swojej słabości jest największą nagrodą.
Tak, dałem radę, mówię sobie. A wszystko mówiło mi, że nie poradzę sobie. Że nie dojdę. Że nawet nie zacznę tej pielgrzymki ze strachu przed chorobą, wyczerpaniem organizmu…
Trzeba wierzyć w siebie. Jest to właściwie bardziej wiara w sens swojego życia. Ta wiara jest w człowieku cały czas, tylko o tym zapominamy. Bóg wpisał ją w samo centrum naszego człowieczeństwa, więc nikt i nic (ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie…) nie może nam jej zabrać.
Nie wierzyć w siebie to znaczy nie wierzyć Bogu, nie ufać Mu. Wierzyć bardziej w swoją mądrość.
Nie każdy musi iść na Camino. Choć jedno jest nasze przeznaczenie, jednak wiele jest dróg.
Cała sztuka polega na tym, a łaska Boża nas w tym wspiera, aby szukać i odnaleźć tę jedną, jedyną swoją Drogę.
Bo życie jest drogą. Ale tylko ode mnie zależy, czy ta droga jest też Drogą
Czy też raczej smętnym człapaniem w ciemności, pełnym wahań, strachu i upadków.
Widowiskowa autostrada
Droga wyryta w zboczu
Dzisiaj szło się wśród pięknych widoków, pełnych subtelnej gry światła i cienia
jw
jw
Kościółek
Las, wieś, szaleństwo zieloności…
Specyfika dzisiejszego dnia to kilkaset podejść i zejść
I w takim obuwiu się tu chodzi
To są brzoskwinie, choć inaczej prowadzone, jak u nas
798-me wejście i zejście…
I mamy Padron…
Widok z góry
Ludzie kochają tu kwiaty
Charakterystyczny galicyjski spichlerz
…
Koniec na dziś…
A niedługo potem przyszła obiecana burza