W dzisiejszym świecie, zdominowanym przez wszechobecną informację, w jej powodzi ginie cokolwiek nie jest sensacją. Może dlatego, że jesteśmy wszyscy w różnym stopniu uzależnieni od codziennej porcji newsów i bez niej czulibyśmy się nieswojo. Jesteśmy ciekawi świata, dbamy o relacje, potrzebujemy wiedzy i nieustannej gimnastyki umysłu.
Kiedyś takie potrzeby też istniały, natura człowieka jest bowiem taka sama, jak tysiąc czy więcej lat temu. Jednak jej zaspokojenie odbywało się sposobami bardziej naturalnymi – ludzie byli bardziej ze sobą, więcej rozmawiali, słuchali opowieści starszych… (Kto teraz słucha opowieści starszych? Tych nudziarzy, oderwanych od życia…)
News ma być po pierwsze lekki, łatwy i kolorowy, po drugie krótki, po trzecie są tematy tabu, których nie można poruszać: sprawy religii, sensu, wartości, choroby, śmierci, ogólnie rzeczy trudne, nieprzyjemne bądź kontrowersyjne. Odnoszę też wrażenie, że liczy się nie tyle treść, co forma. Stąd taka popularność podcastów, będących kaleką namiastką rzeczywistego kontaktu z żywym człowiekiem. Ale może nie wszyscy mają możliwości tego kontaktu, poza tym taki podcast można w każdej chwili przerwać, gdy gadająca głowa przynudza zbyt mocno, a w realu coś takiego byłoby niegrzeczne…
Na szczęście nie wszyscy szukają treści lekkich, łatwych i przyjemnych. Są w internecie strony skierowane do osób zainteresowanych tematami wymagającymi chwili skupienia i zastanowienia, poruszającymi sprawy życia, wiary, sensu. Jednak poza kilkoma dobrymi blogami (np. K. Pałysa OP czy G. Kramera SJ), oferta online jest bardzo słaba. Ktoś może powiedzieć – dostosowana do potrzeb czy mentalności. Być może, ale myślę że w takich sprawach nie wolno równać w dół.
Wolę narazić się na niezrozumienie i hejt, jak w ostatnich tygodniach, wolę ograniczanie zasięgu (bo temat kontrowersyjny), wolę brak jakiejkolwiek informacji na temat kto i co czyta na mojej stronie, wolę ten głuchy telefon, gdy nie ma żadnego feedbacku, bądź jest sporadyczny. Wolę być uważany za dziwaka i oderwanego od świata. Wybrałem taką formę ewangelizacji i liczę się z jej konsekwencjami. Hejtu nie boję się, lepiej żeby ktoś jasno określił swój stosunek do Boga, niż był obojętny. Dlatego nie będę pisać o sprawach, które czytający zapomni w minutę po przeczytaniu nagłówka (o przeczytaniu całości mogę pomarzyć). Nie będę dogadzać ani lukrować 🙂
Chciałbym, aby zawsze był obecny na tej stronie Bóg. Nie trzeba koniecznie poruszać zagadnień teologicznych czy moralnych. Wystarczy zadawać pytania (czasem niewygodne), dawać świadectwo (choć to takie nudne), pisać jasno i wyraźnie (choć wymaga to odwagi).
Myślę, że warto. Jeżeli choć jedna osoba skorzysta i z pomocą Bożą przemieni serce, już warto.