Wyjście „z Egiptu” to czynność jednorazowa i jest to dopiero początek w drodze do Ziemi Obiecanej. Najważniejsze to zdać sobie sprawę, że podobnie jak Naród Wybrany, my wszyscy też jesteśmy w drodze. I że jest to droga długa i trudna.
Ale wróćmy jeszcze do Wyjścia. Wyjście można porównać do nawrócenia (metanoia). Wielu z nas przeżyło w swoim życiu coś, co można nazwać nawróceniem. Wtedy otwierają się oczy i cały świat zmienia się w jednej chwili. Zaczyna się dostrzegać obecność Boga i swoją niedoskonałość, zaczyna się Go pragnąć, od tej pory chce się za Nim iść. Musi to być w pełni uświadomione, bo jest to czynność rozumu i woli oraz łaski Bożej, nie uczuć.
Dopiero człowiek nawrócony może iść drogą prowadzącą do zbawienia, Ziemi Obiecanej.
Wychodząc porzuca się „dom niewoli”, czyli zaczyna się działać w sposób wolny, nie będąc skrępowanym żadnym przymusem. Ciekawe, że wbrew potocznej opinii, ukształtowanej przez liberalno-lewicowy świat, prawdziwa wolność to wolność nie „od”, np. od religii, tylko „do”, czyli do czynienia dobra. Człowiek zniewolony nie jest po prostu w stanie czynić dobra… Są zresztą różne niewolenia, na przykład od internetu, telewizji oraz mediów mainstreamowych i budowania swoich opinii i światopoglądu na podstawie informacji tam odnalezionych. Są zniewolenia od relacji, nałogów, przyzwyczajeń.
Chyba prawie każdy z nas był kiedyś w takim „Egipcie”… Najgorsze jest to, że tkwiąc tam po uszy, człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, gdzie się znajduje i kim jest. Jest jakby w ciemnościach. Wydaje mu się, że jest mu dobrze („tam mieliśmy garnki pełne mięsa”), no chyba że jak w ostatnim pandemonium, dopust Boży powoduje, że coś go dręczy i wtedy zaczyna się bać. Czasem też Bóg zsyła to czy inne doświadczenie, aby człowiek przejrzał na oczy i to jest łaska. Ludzie tracą tam poczucie własnej grzeszności.
Dlatego też Jezus wołał: Nawracajcie się! Nawrócenie jest warunkiem, że ktoś w ogóle wyruszy w drogę. Przeznaczeniem człowieka nie jest tkwić w bagnie niemocy czy zniechęcenia, nie mówiąc o gorszych odmianach tego bagna; jego przeznaczeniem jest iść do przodu. Gdy idę, zostawiam za sobą wszystko, co mnie krępowało, czuję się wolny. Ale najpierw muszą przejrzeć moje oczy, abym nie potknął się i nie upadł przy pierwszym kroku.
Jak pokazuje przykład Izraelitów, wyjście jest procesem dramatycznym i gwałtownym, poprzedzonym wstrząsami i czasem tragicznymi wydarzeniami. Łączy się też z koniecznością pozostawienia czegoś, straty. Dzieje się w ciemnościach, bo nasz umysł nie jest w stanie pojąć zamysłu Bożego, jest to dla niego w pewien sposób „ciemne”. Idziemy w nieznane, bo nie znamy terenu, na który wkraczamy – terenu pokoju, głębokiej radości i ukojenia.
Wyjście jest poddaniem się woli Bożej. Człowiek, nawet bardzo grzeszny, jest przecież nadal dzieckiem Bożym i wtedy dopiero czuje się wolny i szczęśliwy, gdy stanowi jedno z Ojcem, to jest gdy pełni Jego wolę. Jak łatwo się mówi, jak trudno czasem jest to wykonać!
Inną ważną cechą procesu nawrócenia (po pierwszym nawróceniu) jest to, że ma on ciągły charakter. Nawracamy się codziennie od nowa i stale, całe życie. Tak, jak codziennie wyruszamy w kolejny etap wędrówki. Nawrócenie – pokuta, żal za grzechy – jest koniecznym wstępem do tego etapu.
Szczególnie trudno jest mówić o tym dzisiaj, gdy wielu dobrych i uczciwych ludzi błąka się i gubi. Pytają: co mamy robić, jak żyć w tak nienormalnej rzeczywistości, gdy media jednym głosem wrzeszczą o drugiej czy trzeciej fali, gdy otaczają nas tłumy w maskach, a ludzie tracą ludzkie cechy i przeistaczają się w prawdziwych zombie? Czy to jeszcze prawdziwy świat czy też już jesteśmy w Matriksie?
Odpowiedź jest prosta, ale i trudna. Świata samemu się nie zmieni, innych nawrócić jest bardzo trudno. Ale jedno można zrobić: zacząć od siebie, od własnego nawrócenia. Stanąć w Obecności. Jest to jedyny warunek przetrwania w tych czasach. Trudne, ale nie niemożliwe.
Bo to jedynie umacnia, jako że przybliża do Boga, mocy mojej.