Czy jest jeszcze ktoś, kto się zastanawia czasami, jakie jest jego powołanie? Większość wzruszy ramionami i wróci do tej czynnej formy zabicia wolnego czasu, nie zawracając sobie głowy bzdurnymi myślami. Inni pomyślą może: nie jestem księdzem czy zakonnicą, co mnie to obchodzi? A przecież powołanie dotyczy każdego człowieka: „[Niech da] wam światłe oczy serca tak, byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania” mówi św. Paweł [Ef 1,18], przepiękny tekst czytamy w psalmie 139″Ty sprawiłeś, że myślę i czuję, Utkałeś mnie w łonie mej matki. Dziękuję. Dopracowałeś mnie w każdym szczególe. Cudowne są Twoje dzieła — I moją duszę znasz dokładnie. Żadna moja kość nie uszła Twej uwadze, Choć powstawałem w ukryciu, Tkany w głębiach ziemi. Twoje oczy oglądały mnie w łonie, Na swym zwoju spisałeś me dni, Zaplanowałeś je, zanim którykolwiek zaistniał”. Wiele jest jeszcze innych miejsc, w których jest mowa o Bożym planie wobec nas, zwanym potocznie powołaniem.
A jednak raczej nie widać powszechnego zastanawiania się w tej kwestii… Sługa Boży bp Fulton Sheen łączy moment rozpoznania powołania z odczuciem głębokiej niegodności prze z człowieka. Istotnie, skoro jest jest to spotkanie z Bóstwem, efektem tego musi być ujrzenie siebie, takim jakim się jest na co dzień: ulegającym słabościom, pokusom, emocjom, zapominającym niemal o Jego istnieniu. Dochodzi do nas też to, że sensem życia jest służenie innym…
O zrozumienie naszego powołania trzeba się więc bardzo modlić, ponieważ naturalna skłonność ciągnie człowieka w drugą stronę, to jest w kierunku dogadzania sobie, unikania wysiłku czy ewentualnie, w momentach kryzysu, w stronę roztkliwiania się nad sobą i pytania „dlaczego?”
Ale, co ważne, nawet zrozumienie własnego zbrukania i uznanie swojej niemocy nie kończy sprawy. Powołanie nie chroni od grzęźnięcia w stare błędy – nie jest żadną gwarancją. Bóg daje nam tylko pewną możliwość, z której można skorzystać, ale można ją też zmarnować. Św. Augustyn zauważa: „Stworzyłeś nas, Boże, bez nas, ale zbawić nas bez nas nie możesz”.
Czyż to nie jest piękne? Zobacz, jaki ważny jesteś dla Niego, skoro On bez ciebie – nie może. Ale jest też i trudne, a dla niektórych tragiczne. Odpowiedzialność to ogromna. Nic nie da chowanie głowy w piasek czy wymigiwanie się brakiem czasu lub też udawanie, że się wie, o co chodzi. Takich czeka los leniwych sług: „Sługo zły i gnuśny! (…) Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów„.
Ale nie trzeba koniecznie straszyć! Czyż nie lepiej pomyśleć, jak wiele traci się radości jeszcze tu, na tym świecie, pełniąc wolę Boga w planie, który On dla nas przygotował? Nazywa się to szczęściem, jeżeli ktoś woli to określenie. A dostępne jest dla każdego i nie polega na ilości bogactw czy władzy, tylko na tym, że możemy coś zrobić dla siebie z miłością. Choćby być ze sobą, jak wtedy, na zdjęciu, u Dawida w Borres.