Ojcowie Pustyni i asceza I
Ojcowie Pustyni słynęli z bardzo surowego trybu życia. Normą był jeden (!) posiłek dziennie, spożywany po zapadnięciu zmroku. Posiłek ten składał się bardzo często z chleba i soli. Oczywiście nie był to współczesny chleb, był robiony z mąki z dużą ilością otrąb i najczęściej był wypiekany w większych ilościach, na zapas. Gotowane jarzyny były dla chorych. Znane były też polewki, czasem jedzono owoce (figi), mięso zaś było podawane bardzo rzadko.
Co jest również ważne, także i woda była ściśle racjonowana, tym bardziej że dostęp do niej był ograniczony – czasem była przynoszona z odległości kilkunastu kilometrów. Była też potrzebna do pracy – wyplatania lin i siatek z włókien liści palmowych, więc zwykle zapewne nie było jej wiele.
Wyjątkowo trudna do wytrzymania dla współczesnego człowieka byłaby zapewne niewielka ilość snu (4-6 godzin), przerywanego jeszcze często nocnymi czuwaniami i modlitwami.
Pomimo to, Ojcowie często stosowali jeszcze różne zaostrzenia swojej reguły. Na przykład jedzono co drugi dzień albo stosowano dłuższe posty.
Aby zrozumieć skąd się wzięła tak surowa asceza, przyjrzyjmy się najpierw życiu przeciętnego pustelnika od strony społecznej. Jak już wcześniej wspomniano, choć zazwyczaj tworzyli oni jakąś wspólnotę, ich kontakty nie były częste. W swoich celach zajmowali się głównie pracą i modlitwą, przebywając tam samotnie. Byli więc anachoretami. Wyjątkiem w tej samotności były jedynie wizyty, które składali sobie czasami nawzajem, niedzielna Eucharystia, połączona z agapą, praca w czasie żniw, gdy najmowali się do pracy w okolicznych wsiach oraz coroczne wizyty w mieście, w celu sprzedaży wyprodukowanych lin i sieci.
Jak to można łatwo samemu sprawdzić, samotność jest trudną próbą dla człowieka, „budzi uśpione demony”. A pustelnicy spędzali tak całe dnie, tygodnie, miesiące i lata, podlegając przeróżnym pokusom, walcząc z natrętnymi myślami i uczuciami.
Otóż, jak wypraktykowali starsi, asceza była najlepszą metodą w owej walce. Pozwalała trzymać w ryzach zmysły, uczyła pokory, ukierunkowywała na Boga. Ciekawą rzeczą jest, że Ojcowie wcale nie twierdzili, że czym więcej ascezy, tym lepiej. Zobaczmy na przykład apoftegmat 8: „(Abba Antoni) Powiedział też, że są ludzie, którzy wyniszczyli ascezą swoje ciało, ale ponieważ zabrakło im roztropności, oddalili się od Boga”. Albo apoftegmat 758: „Abba Izaak odwiedził abba Pojmena i zobaczył, że on polewał sobie nogi odrobiną wody. A że miał śmiałość do niego, zapytał: Dlaczego inni praktykują surowość i twardo obchodzą się ze swoim ciałem ? I odrzekł mu abba Pojmen: Nas nie uczono zabijać ciało, ale zabijać namiętności”