Są różne rodzaje samotności.
Jest samotność z wyboru i jest samotność niechciana.
Jest samotność w pojedynkę i jest samotność w tłumie.
Jest samotność pełna żalu i goryczy i jest samotność pełna rezygnacji.
Zazwyczaj nie kojarzy się ona z niczym miłym. Instynktownie szukamy towarzystwa drugiego człowieka. Nieswojo czujemy się, gdy zbyt długo musimy być sami.
Czy Bóg chciał samotności dla człowieka ?
Czy samotność jest dobra ?
„Potem Pan Bóg rzekł: „Nie jest dobrze, żeby człowiek był sam” Rdz 2, 18
Widać, że samotność nie była przeznaczona dla człowieka.
Jest jednak wiele sytuacji, gdy samotność staje się mimo wszystko naszym udziałem. I zazwyczaj nie pochodzą one z naszego wyboru: jest to choroba, odejście dorosłych dzieci, rozwód, śmierć bliskiej osoby. Jest też samotność pochodząca z opuszczenia przez wszystkich, prowadząca czasem do rozpaczy czy obłędu.
Ale spójrzmy na sprawę z innej strony:
Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę Hi 1,21
Nagi to znaczy pozbawiony wszystkiego, w tym pomocy innych, osamotniony i opuszczony przez wszystkich. Przecież nagiego posyła mnie Bóg na ten świat i nagi wracam do niego. Jakże blisko jest wtedy człowiek Boga… Najbliżej na tym świecie.
Zwróćmy uwagę na to zdanie: spotykam się z Bogiem, jestem z nim prawdziwie sam na sam wtedy, gdy jestem nagi, to jest całkowicie samotny, tylko On i ja. Zatem samotność jest dobra !
Czy to znaczy, że we wspólnocie nie spotykam Boga ? Myślę, że też jest to spotkanie z Bogiem, ale w inny sposób. Spotkanie to jest nakierowane bardziej na oddawanie chwały Bogu. Spotkanie takie jest jednak zazwyczaj pozbawione tajemniczej, choć prostej intymności – intymności bycia we dwoje i tylko we dwoje. Nie ona jest głównym jej celem.
Dlaczego zatem tak często samotność, to jest brak towarzystwa innych, jest zła, to znaczy może prowadzić do grzechu, odejścia od Boga ? Dzieje się tak wtedy, gdy jej nie akceptuję, gdy odrzucę Jego obecność, gdy w akcie buntu przeciw Niemu pogrążę się w bezsensownej rozpaczy, użalaniu się nad sobą czy pysznym przekonaniu, że „dam sobie świetnie ze wszystkim radę, niepotrzebna mi niczyja pomoc”.
Zaakceptowana samotność ma działanie uzdrawiające, jest dobra i potrzebna. Jako wytchnienie, kontemplacyjna przerwa w życiu aktywnym. Pan Jezus też modlił się w samotności, w miejscach pustynnych czy na górze.
Jednak samotność w opuszczeniu, chorobie, niezrozumieniu, odrzuceniu jest trudna do przyjęcia, jak każde cierpienie. Jest ciemnością, której nasz rozum nie ogarnia. I jak każde cierpienie, jeżeli nie jest przyjęta, może okazać się śmiertelnie niebezpieczna i prowadzić do zatracenia. Ale wtedy może warto powrócić na chwilę do św. Jana od Krzyża (poemat „Noc ciemna”):
Jam nie widziała niczego,
Nie miałam wodza ni światła innego
Ponad ten ogień, co w sercu mym gorzał.
Oby ogień ten zawsze palił się w naszym sercu.
zdjęcie: http://www.independent.ie/opinion/comment/its-time-to-start-talking-about-silent-epidemic-of-loneliness-34380516.html
Poważny i mocny temat…