Ze wspólnotą jest jak z małżeństwem – trudno jest bez niej, czasem trudniej z nią, nie jest łatwo znaleźć tę swoją, czasem daje dużo radości, ale czasem bardzo rani… Ogranicza naszą wolność „od” (nakazów i zakazów), ale daje otwarcie na większą wolność „do” (czynienia dobra). Dlaczego temat wspólnoty wzbudza tak wiele emocji ? Dlaczego w każdej niemal wspólnocie musi pojawiać się rywalizacja i niezdrowa konkurencja ? Dlaczego nie ma idealnej wspólnoty ?
W swoim życiu, we wszystkim co dociera do nas poprzez zmysły, odbieramy nieustannie prawdę o nas samych. Każda przychodząca informacja o otaczającym nas świecie jest „obciążona” naszym nastrojem, emocjami, stereotypami, schematami, uprzedzeniami, sympatiami i antypatiami, w czym bierze udział podświadomość oraz pamięć zarówno emocjonalna, jak i racjonalna. Powoduje to, że informacja ta nie jest obiektywna, jest w niej bowiem zawarta jakaś część naszej osobowości. Można powiedzieć, że odbija się w niej nasze (zewnętrzne) ja…
W tym kontekście w psychologii mówi się o projekcji swoich poglądów, zachowań lub cech, najczęściej negatywnych, jako sposobie obrony przed zagrożeniami z zewnątrz. Dotyczy to reakcji na bodźce (mechanizmy obronne), odnoszone do naszych własnych, subiektywnych potrzeb psychicznych *. Jeżeli, na przykład, spóźnia się pociąg, człowiek niecierpliwy zaczyna czuć niepokój i dyskomfort, ponieważ nie jest zaspokojona jego potrzeba psychiczna, aby wszystko działało na czas. Bodźce są neutralne od strony moralnej, reakcje już nie. I tak dochodzimy do sedna sprawy.
Chodzi o reakcje: emocjonalne („wkurzyłem się”), nieadekwatne do zagrożenia („wkurzyłem się maksymalnie”), krzywdzące „(no i co ty narobiłaś !”), raniące „ty taki owaki”), mylne („to nie tak”), pochopne („wszystko stracone”). Reakcje mogą dotyczyć nas samych, bądź innych osób. Każdy może potwierdzić, że obrona przed takimi reakcjami jest czasem bardzo trudna, nawet jeżeli zdajemy sobie sprawę z tego mechanizmu. Nie wystarczy sama wiedza…
Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać — nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło. Albowiem wewnętrzny człowiek we mnie ma upodobanie zgodne z Prawem Bożym. W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci? Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! Tak więc umysłem służę Prawu Bożemu, ciałem zaś — prawu grzechu (Rz 7, 18–25).
Jeżeli bowiem taki tytan duchowy jak św. Paweł zdobywa się, niewątpliwie w chwili jakiegoś zwątpienia, na tak przejmujące wyzwanie, cóż możemy powiedzieć my ?
Warto rozważyć mechanizmy obronne stosowane:
- w samotności
- we wspólnocie
W tym tekście chcę zatrzymać się nieco dłużej nad związkiem pomiędzy naszymi zachowaniami a życiem wspólnotowym.
Nie ulega wątpliwości, że prawda o sobie, którą poznajemy poprzez obecność we wspólnocie jest wyjątkowo jasna, obiektywna i pełna. Dowiadujemy się o sobie rzeczy nieciekawych, mrocznych, czasem odpychających. Niestety, rzadko są to rzeczy chwalebne.
Co więcej, nawet jeżeli maskuję swoje paskudne cechy przez jakąś grę, nawet jeżeli nie od razu wychodzi cała moja hipokryzja, podstęp, manipulacja, to prędzej czy później ktoś nie da się nabrać – maska zostanie zdarta.
Prawda o mnie boli wtedy jeszcze bardziej.
Weźmy na przykład koronny przykład we wszystkich podręcznikach duchowości – porównywanie się do innych. Widzę, że ktoś jest ode mnie w czymś lepszy. Jeżeli nie jestem świadom mechanizmu, który tu zachodzi, a dodatkowo stracę czujność albo moje siły duchowe są osłabione, konsekwencją może być zawiść, gniew, nienawiść, a w ślad za tym niezgoda i rozłam (Ga 5, 19). I tak dalej…
Wyjątkowo niebezpieczne dla wspólnoty są reakcje i zachowanie wynikające z wybujałych ambicji. Próżność i pycha, napędzające te ambicje, nie bez przyczyny uważane były przez Ojców Pustyni za najważniejsze grzechy główne, zdolne rozsadzić każdą wspólnotę.
Prawda o sobie, jeżeli nie wzbudzi pokory, wzbudzi pychę: jeżeli dowiem się na przykład, że jestem egoistą, do tego nie przyjmującym tego do wiadomości, brak szczerej skruchy doprowadzi do tego, że zlekceważę to ostrzeżenie. Moje dobre mniemanie o sobie zamieni się w przekonanie o tym, że jestem po prostu lepszy, świętszy, więcej wiedzący. Jedynie niezrozumiany i odrzucony. Ale jestem tak wielki, że dam sobie radę – nie będę przed nikim padać na kolana…
Wspólnota jest lustrem, w którym przeglądamy. Ale nie jesteśmy zwykle świętymi. Nie każdy może znieść prawdę o sobie samym.
A taka jest wspólnota, jacy jej członkowie. Jeżeli owoce Ducha św. przeważają nad zatrutymi owocami diabła (Ga 5, 19) – taka wspólnota przetrwa.
* Potrzeba to rodzaj zależności człowieka od otoczenia. Pobudzenie potrzeby następuje wtedy, kiedy między oczekiwaniem jednostki a zaistniałą sytuacją powstaje rozbieżność. Jednostka zmierza wtedy do jej zlikwidowania, a więc zaspokojenia potrzeby. Kształtowanie potrzeb uzależnione jest od warunków środowiskowych. Większość potrzeb przyjmujemy od rodziców, nauczycieli, kolegów. Potrzeby są odmienne w różnym wieku rozwojowym. http://psychologia-wf.blogspot.com/2012/03/potrzeba-omow-potrzeby-psychiczne.html
Zdjęcie z filmu „Wielka Cisza”