Pamiętam pewien dzień, gdy w trakcie wycieczki w Gorganach (Ukraina) zabłądziłem w gęstej mgle. Było to w miejscu, gdzie nie było w ogóle żadnych punktów orientacyjnych: polana o długości około dwóch kilometrów i szerokości ponad kilometra, wychodziło i wchodziło się do lasu, a miejsca gdzie ścieżki dochodziły do polany, były bardzo trudne do zapamiętania i do tego nieoznakowane, jak to często w Gorganach, najdzikszych górach Europy. Padał deszcz, moje buty coraz bardziej rozmiękały, pod peleryną robiło się też mokro. Oczywiście, mogłem pójść na wyczucie (mapa nie dawała żadnych wskazówek w tym miejscu), ale w perspektywie miałem wielogodzinne przedzieranie się przez dzikie tereny, trawę do pasa, wąwozy i wezbrane strumienie. Gorgany bowiem to góry dość rozległe i niezamieszkałe.
Kiedy tak chodziłem sobie wzdłuż polany, snując niewesołe rozważania, usłyszałem cichy szmer płynącego niedaleko strumyka. Był on zaznaczony na mapie i pamiętałem, jak mijałem go idąc pod górę. Poszedłem więc w tamtym kierunku i wkrótce doszedłem do jakiejś ścieżki. Nie było jej na mapie, ale po jakimś czasie zauważyłem wyłaniający się z mgły szałas pasterski i znalazłem niedaleko człowieka. Dalej było już prosto…
***
Na Camino nie było takich ekstremalnych sytuacji, ale są tam miejsca, gdzie trzeba bardzo uważać, aby nie zmylić drogi. Ja z zasady nie korzystam z GPS, ponieważ wędrówka traci według mnie wtedy wiele z autentyczności. Jednak niesie to ze sobą pewne ryzyko, ponieważ oznakowanie trasy na Camino Primitivo jest różne, a czasami kiepskie. Trudności występują głównie w dwóch miejscach: w miastach (gdzie oznaczeń często zwyczajnie nie było) i tam, gdzie krzyżuje się wiele różnych dróg, ścieżek i szlaków i nie ma domów, słupów czy ogrodzeń, czyli w miejscach, gdzie często można znaleźć conchas (muszle). Dlatego trzeba cały czas wypatrywać znaków, szczególnie gdy już od pewnego momentu nie było ich na trasie. Zwykle, gdy szło się ponad pół kilometra i więcej i nie spotkało się oznaczenia, znaczyło to, że zeszło się ze szlaku. A na Camino Primitivo szło się często przez okolice bezludne i nie było kogo zapytać o drogę.
Zgubienie drogi oznacza opóźnienie, dodatkowe zmęczenie i przede wszystkim niepewność.
Gdy wreszcie znak wyłaniał się zza zakrętu bądź mgły, radość była wielka i człowiek z całego serca dziękował Bogu.
Raz musiałem wracać około półtora kilometra, ponieważ straciłem czujność, szło się dobrze a po drodze nie było, jak mi się wydawało, żadnej możliwości odbicia w bok.
Jednak taka możliwość była. I gdy wracałem do ostatniego charakterystycznego miejsca, które zapamiętałem (śliczny, wiejski kościółek), zauważyłem niewielką ścieżkę i niewyraźny znak na rozwalającym się ogrodzeniu, zupełnie niewidoczny, gdy szło się w przeciwnym kierunku.
***
Pan Bóg zostawia nam na naszej ziemskiej wędrówce wiele znaków swojej obecności. Są one często niewyraźne dla naszych oczu, wpatrzonych w inne, przyziemne cele. Czasem są w zaskakujących miejscach. Ich zauważenie wymaga stałej czujności i zdolności rozeznania, aby nie pomylić ich z znakami fałszywymi, postawionymi przez Nieprzyjaciela. Obowiązuje też stała zasada, że droga szeroka, łatwa i przyjemna niekoniecznie prowadzi nas do zbawienia, jest wręcz przeciwnie.
Znakami Boga są wszystkie zdarzenia, miejsca, okoliczności i ludzie, których spotykamy na co dzień.
Bóg nie przemawia zwykle poprzez wielkie teofanie, trzęsienia ziemi, gromy, znaki na niebie czy cuda, choć i takie się zdarzają. Szczególnie w sytuacjach, gdy się zupełnie pogubimy, odnajdujemy Go zwykle w „szmerze łagodnego powiewu”, czyli w ciszy – zmysłów i ducha.
Dziękujmy Panu z całego serca za znaki, które zechce nam zesłać, byśmy nie pobłądzili.