Spotkanie Jezusa i samarytanki
Jest to opowieść o wielkim pragnieniu, wielkiej tęsknocie, która jest w sercu każdego człowieka i o tym, jak w niepojęty dla nas sposób Bóg odczytuje to pragnienie i na nie odpowiada. Jest to też opowieść o spotkaniu mistycznym, które dokonuje się w ukryciu, gdy człowiek spotyka się w swoim sercu z Bogiem. Nie jest moim zamiarem przeprowadzenie szczegółowej analizy teologicznej tej perykopy. Chciałbym natomiast opowiedzieć o tym, jak możliwa jest rozmowa z Bogiem i co może z tego wyniknąć.
Zacznijmy po kolei.
Bóg na nas stale czeka, jak Jezus, który czekał na Samarytankę przy studni. On sam pierwszy do nas mówi, tak jak Jezus powiedział do niej: „daj mi pić”, czyli „potrzebuję ciebie, czekam na ciebie”. Ale my nie zawsze rozumiemy, kto do nas mówi.
Gdy człowiek nie rozpoznaje Stwórcy, On w swojej łaskawości może ukazać nam naszą nędzę, przemawiając do najgłębszych tajemnic naszego serca. Tak Jezus uczynił, gdy zapytał ja o męża. To była ta jej tajemnica…
Gdy człowiek zostaje poruszony tym, co usłyszy, może rozpocząć rozmowę z Bogiem. Jednak jest ważny warunek: musi on stanąć przed Nim w prawdzie, przyznając się do swojej grzeszności. Nikt z nas nie jest bowiem bez grzechu.
W trakcie rozmowy, która sie wywiązuje, Bóg ma nam coś do przekazania, każdemu coś innego, coś ważnego tylko dla niego, w tej właśnie chwili.
Tak właśnie Jezus zrobił, opowiadając jej o Mesjaszu.
Najważniejsze jest jednak, dzieje się dalej. Otóż ta rozmowa przemienia ! Przemieniła wewnętrznie Samarytankę, która zapomniała w ogóle, po co przyszła i poszła z wielką radością i w uniesieniu, aby dawać świadectwo tego, co zobaczyła. I tak spotkanie z Bogiem w szczerej i serdecznej modlitwie przemienia nas, choć może nie od razu to widzimy.
Mistycy piszą, że człowiek zwykle nie jest gotowy na zbyt bliskie spotkanie z Bogiem, że takie spotkanie mogłoby go zabić: „Nikt nie może oglądać Boga twarzą w twarz i pozostać przy życiu”. Dlatego Bóg przemienia człowieka stopniowo, w miarę jego możliwosci, prowadząc go przez kolejne stopnie świętości, aby na koniec przyjąć go w swoim Domu.
Wierzę głęboko, że właśnie taki jest sens modlitwy wytrwałej, modlitwy nieustannej. Nie należy spodziewać się po niej fajerwerków i wielkich znaków. Należy natomiast mieć wiarę, że każdy kontakt z Transcendencją w jakiś sposób na ubogaca – uświęca- lub też, jak mówią na Wschodzie, przebóstwia.
Przemieniona Samarytanka dawała tak mocne świadectwo swojego spotkania i nawrócenia, że jak pisze ewangelista, „wielu Samarytan z owego miasta zaczęło w Niego wierzyć, dzięki świadectwu tej kobiety”. I my, przemienieni w Jego obecności, będziemy w stanie czynić rzeczy wielkie – nie swoją, ale Jego mocą.
Ewangelia milczy na temat dalszych losów owej kobiety. Myślę jednak, że jej życie nie było już dalej takie samo. Została dotknięta przez Pana, stała się Jego własnością i umiłowanym narzędziem.
Boże, daj nam łaskę takich spotkań, przemieniaj nas i prowadź, daj nam zmieniać Twoją mocą świat, aż do chwili, gdy przyjmiesz nas u siebie po ziemskiej pielgrzymce.