Boże Narodzenie i Camino

Tym wszystkim, którzy spędzają święta samotnie, ten tekst poświęcam.

Od kilku lat Święta Bożego Narodzenia są dla mnie trudnym czasem. W tym roku, z uwagi na wyjazd dzieci i chorobę, która nie pozwala mi wyjść na dwór, czas ten jest wyjątkowym wyzwaniem. Dlatego, nie poddając się wszechogarniającej depresji, wędruję sobie ścieżkami Asturii i Galicji: Gijon, Aviles, Muros de Nalon, Cadavedo, Luarca, La Caridad… Te nazwy emanują świeżością i słońcem, są jak strumień energii, niosą mnie ze sobą w przestwór nieba, gdzie nie ma już cierpienia w samotności i gdzie wszystko Staje się i Jest naprawdę…

Nie wiem, czy zdołam w tym roku ponownie stanąć na nogi, jak w roku poprzednim. To tylko wie Pan. Teraz sytuacja jest niestety gorsza. Musiałem przestać chodzić na basen, każdy dłuższy spacer na świeżym powietrzu kończy się natychmiastowym zaostrzeniem objawów. Czuję, jak uchodzi ze mnie energia.

Ale niech żywi nie tracą nadziei! Ta sama nadzieja w ubiegłym roku potrafiła porwać mnie i w ciągu trzech miesięcy z bezwładnego, otępiałego, na wpół żywego uczyniła skutecznego wędrowcę, pokonującego przez dwa tygodnie po dwadzieścia parę kilometrów dziennie.

Tak! Jak nadzieja pozwalała przetrwać więźniom obozów koncentracyjnych, tak i w bardziej normalnych warunkach jest ona w stanie zmobilizować wszystkie życiowe siły, aby w połowie maja, w pełni sił wyruszyć na kolejny etap.

Nie musi to być Camino. To wszystko w rękach Pana (choć niestety, proza życia nakazuje poczynić pewne rezerwacje parę miesięcy wcześniej). Ale nie cel jest tu najważniejszy, liczy się DROGA. Tego uczy Camino.

I ty, choć może twoje sytuacja jest trudniejsza, choć czasem nie możesz nawet pomarzyć o takiej wyprawie, wyrusz na inną. Niech to będzie pokonanie swojej pewnej słabości, może to będzie po prostu stanięcie na nogach po ciężkiej chorobie, może nawiązanie i utrzymanie kontaktu z dzieckiem chorym na chorobę, która odizolowała go od świata… Zawsze jest to pokonanie strachu, niemocy czy paraliżującego pesymizmu, wejście w ciemności, w nadziei, że tam gdzieś jest Światło… To wiara nas wzywa, niesie i kieruje. To głos Pana, który słyszysz stale w głębi swego serca.

Dlatego kieruj się wiarą, a nie zawiedziesz się.

 Zrzuć swą troskę na Pana, 
a On cię podtrzyma;  
nie dopuści nigdy, 
by miał się zachwiać sprawiedliwy. (ps 55,23)

Wszystkim Caminowiczom, i tym na nogach, i tym na wózkach, i tym opuszczonym, i tym zapomnianym, i tym zabłąkanym, a najbardziej tym wątpiącym i pozbawionym wszelkiej nadziei życzę w te Święta odnalezienia ich Drogi i wytrwałego podążania za jej Znakami. Abyśmy się wszyscy spotkali u jej Kresu.

Buen Camino!

 

2 Replies to “Boże Narodzenie i Camino”

  1. Przyjacielu niech nowo narodzony Boży Syn opromieni swoim blaskiem wszystkie mroki twego życia.Bom Camino.

    1. Camino oznacza nigdy się nie poddawać.
      Dziękuję Zbyszku. Niech Cię Pan prowadzi, teraz i zawsze.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Przeglądając stronę zgadzasz się na użycie plików cookies Możesz w każdej chwili dokonać zmiany ustawień dla plików cookies.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij