Opieka Boża. Pan mówi II.

Ciekawe jest to zestawienie: tego, co pisałem 22 grudnia 2017 i tego, co dzieje się dzisiaj, nie podczas Camino, w zwyczajnym życiu. Czytam tak sobie tamten tekst i widzę tak wiele podobieństw między obecną sytuacją, gdy Pan przemawia z mocą (a gdy przemawia z mocą, raczej nie jest to “różany ogród”), a tamtym czasem. Zupełnie, jakby czas się cofnął. Ale przejdźmy do konkretów.

Niesie nas na swoich ramionach

Nawet jeżeli ktoś zauważy potrzebę czujności, trudno jest ją zachować, jeżeli podchodzi się do sprawy „bo tak trzeba” albo z lękiem, że coś było/jest/będzie nie tak. Oba podejścia są pozbawione jednego: skierowania na relację z Bogiem.

Wymóg czujności jest bezpośrednim efektem oddzielenia człowieka od Boga (tzn. grzechu pierworodnego). Człowiek zyskał wolność i zdolność do rozróżniania dobrego od złego, ale został na tym świecie sam. Nie może on przechadzać się z Bogiem po rajskich ścieżkach, nie słyszy wprost Jego głosu, wołającego go po imieniu. Bóg jest „poza”. Wolność jest prawem do wyboru, prawem które jest jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem (por. Pwt 30, 19). Wszystkie decyzje, w ogóle wszystkie działania człowiek MUSI wykonać sam. Chodzimy stale jakby po omacku…

Być czujnym

Obowiązkiem każdego wierzącego człowieka jest zachowywać czujność wobec działań Nieprzyjaciela. Daleko nam do jego zdolności – człowiek jest bardzo słaby wobec potęgi ducha czystego *, będącego samym intelektem. Do tego jeszcze duch ten nigdy nie ustaje w swoich wysiłkach, aby sprowadzić nas na złą drogę, nie wie co to zmęczenie ani sen. Dlatego błagamy w psalmie 121: Wznoszę swe oczy ku górom: Skądże nadejdzie mi pomoc? i Oto nie zdrzemnie się ani nie zaśnie Ten, który czuwa nad Izraelem. Bo tylko Bóg może nam pomóc. Jednak nie zwalnia nas to z obowiązku zachowania nieustannej czujności, aby spełnić warunek współpracy z Łaską. Św. Ignacy opisując metody działania Złego pisze tak: 

Niedziela syna marnotrawnego

Temat zgrany, zdawałoby się, do cna. Ulubiona ewangelia kaznodziejów, rekolekcjonistów, wykładowców i egzegetów. Cóż więcej można tu znaleźć, pytamy sami siebie, słuchając jej po raz setny czy pięćsetny w swoim życiu. Spływa więc to po nas, jak woda po kaczce, a my słuchamy bez większego zainteresowania i czekamy na upragniony finał,

Jednak jest to tekst bardzo ważny dla każdego. A jego prawdziwa głębia objawia się wtedy, gdy zaczniemy sceny z niego odnosić do siebie, tu i teraz, w tej konkretnej chwili. Zatem zadajmy sobie pytania: Jaką rolę gram dzisiaj w tej scenie?
Kim jestem?

Wewnętrzne źródło

Dzisiaj czas dłuży się wyjątkowo… Muszę siedzieć w domu, bo pogoda jest fatalna. Próbuję zapełniać czas gotowaniem, sprzątaniem, wyrywam się na krótki spacer przed deszczem. Ale przychodzi wieczór, a z nim dotkliwie daje się we znaki samotność. Z nią przychodzą niedobre myśli, stopniowo odchodzi ochota na cokolwiek. Do tego to okropne zimno, które mnie dręczy, gdy nie mam żadnego zajęcia i muszę siedzieć w jednym miejscu. Czuję, że zsuwam się w depresję… Myślę sobie: Boże, gdzie jesteś? Dlaczego mnie opuściłeś? Gdzie są Twoje pocieszenia? Tak by się przydały dzisiaj, bo nie chce mi się żyć… Jedynym realnym pocieszeniem jest myśl, że oto jeden dzień bliżej do wieczności, do Ciebie…

I wtedy przychodzi ta myśl: ale jednak żyję.

Pamięci Kate Wolf

Kiedy któregoś dnia przeglądałem na YouTube twórczość Joan Baez, w podpowiedziach po prawej stronie ukazało się nazwisko Kate Wolf. Nic mi to nie mówiło, ale zaryzykowałem. Ukazała się pani z gitarą, w średnim wieku, przeciętnej urody. Ale kiedy zaczęła grać, pomyślałem sobie: jeżeli ona tak gra, to jakiż musi mieć głos! To, co usłyszałem, przeszło wszelkie moje oczekiwania. Głos głęboki, przejmujący na wskroś, nie dający przejść obojętnie. Utonąłem w nim zupełnie, dałem się porwać, popłynąłem z nią razem w tej pięknej, smutnej pieśni…

Tęsknota za Bogiem i Polsat

Parę miesięcy temu pojawiła się nowa stacja TV – Polsat Rodzina. Jak sama nazwa wskazuje, czas antenowy poświęcony jest tam rodzinie. Ważne jest przy tym, że pojawia się tematyka chrześcijańska: transmisja Mszy św, magazyn Angelus, są chrześcijańskie seriale. Jest też poranny program poradnikowy Mamma Mia, do którego zostałem zaproszony w tym tygodniu.

Paradoksy Kany Galilejskiej

Mało jest perykop ewangelicznych równie bogatych w symbolikę i znaczenia. Jak w archeologicznej odkrywce, każda odsłonięta warstwa kieruje do następnej, a końca nie widać… Jezus rozpoczyna ostatni, dramatyczny okres swojego życia. I jak zawsze, zadziwia, szokuje, wyłamuje się z utartych schematów.  Całe wydarzenie jest w ogóle zupełnie niespodziewane. Wesele, gwar, śmiech, muzyka, tańce… A tamte wesela bardzo się różniły od współczesnych. Mogły trwać cały tydzień.

Czego uczy choroba

Większość z nas, jeżeli nie prawie wszyscy, ma skłonność do traktowania choroby jako wroga, którego należy zwalczać najszybciej jak możliwe, za wszelką cenę a najlepiej silnymi lekarstwami. Stąd życzenia „przede wszystkim zdrowia” albo „tylko zdrowia”, „obyśmy tylko zdrowi byli” i tak dalej. Jednakże można w chorobie dostrzec także i dobre strony. Jak wszystko w życiu, tak i choroba jest mową Boga i należy się wsłuchać w to, co On chce nam wtedy powiedzieć.

Porządek rzeczy

Pierwsze, co się rzuca w oczy każdemu, kto jeszcze potrafi się zdobyć na zadziwienie otaczającym światem, jest fakt, że świat ten jest z jednej strony na swój sposób cudowny i doskonały, z drugiej strony jest w nim wiele rzeczy po prostu nieudanych, jest też widoczna tendencja do pogrążania się wszystkiego w chaosie i nieporządku.

Przykład doskonałości natury to choćby cudowna symetria w świecie cząstek elementarnych, z których jest przecież zbudowany cały wszechświat. Symetria ta zachowywana jest nieważne, jak głęboko nauka spogląda w ten tajemniczy obszar. Innym przykładem są fraktale, ta fenomenalna struktura wszystkiego, od materii do czasu, struktura która czeka jeszcze na swojego Einsteina, który ją zdoła opisać…

Boże Narodzenie i Camino

Tym wszystkim, którzy spędzają święta samotnie, ten tekst poświęcam.

Od kilku lat Święta Bożego Narodzenia są dla mnie trudnym czasem. W tym roku, z uwagi na wyjazd dzieci i chorobę, która nie pozwala mi wyjść na dwór, czas ten jest wyjątkowym wyzwaniem. Dlatego, nie poddając się wszechogarniającej depresji, wędruję sobie ścieżkami Asturii i Galicji: Gijon, Aviles, Muros de Nalon, Cadavedo, Luarca, La Caridad… Te nazwy emanują świeżością i słońcem, są jak strumień energii, niosą mnie ze sobą w przestwór nieba, gdzie nie ma już cierpienia w samotności i gdzie wszystko Staje się i Jest naprawdę…

Icefall

W drodze na Mt Everest, pomiędzy Bazą a Obozem Pierwszym, znajduje się potężne pole lodowe, nazwane Icefall Khumbu (Lodospad Khumbu). Jest to piękne ale dość przerażające miejsce, pełne bezdennych szczelin, wież i groźnych nawisów lodowych. Miejsce, gdzie nie ma punktów orientacyjnych, gdzie bez doświadczonego przewodnika, asekuracji i specjalnego sprzętu próba przejścia byłaby samobójstwem. Tam krajobraz zmienia się bez przerwy, bo niesamowity Icefall żyje swoim życiem…

Kościół w ucisku

Liczba katolików w Chinach jest trudna do oszacowania. Różne źródła podają, że w kraju tym mieszka od 31 do 38 mln chrześcijan, w tym od 6 do 10 mln katolików. Jednak dokładne dane nie są możliwe do zyskania z uwagi na pewną liczbę osób praktykujących poza strukturami oficjalnie działającego Kościoła, który ma pozwolenie władz.

Sytuacja ich uległa w bieżącym roku znacznemu pogorszeniu. Zakazano sprzedaży Biblii w internecie, w niektórych prowincjach zabroniono niepełnoletnim uczestnictwa we Mszy św, zamykane i wyburzane są kościoły, niszczone krzyże i palone Pismo św, stosowane są coraz powszechniej  różne metody prześladowania za wiarę.

Choć Chińczycy są narodem raczej pogodnym i tolerancyjnym, jednak wyznawcy religii chrześcijańskich nigdy nie mieli tam łatwo. Bardzo mało jest kościołów. Dość powiedzieć, że choć w 15 milionowym Kantonie jest 6 parafii, to już w pobliskim (140 km) 10 milionowym Shenzen nie ma ani jednego kościoła!

Dar dla mojego Ojca

Pewien znajomy jezuita, człowiek który widział wiele, powiedział kiedyś na konferencji coś takiego: nasza wiara opiera się na Objawieniu, mamy też Tradycję i prawdy wiary zebrane przez uczonych teologów w postaci dogmatów. Są też jeszcze pewne wierzenia, przyjęte powszechnie, które dogmatami nie są, ale może kiedyś będą jako takie rozpoznane i przyjęte do wierzenia, jak było to choćby z dogmatem o niepokalanym poczęciu Najświętszej Maryi Panny, który został przyjęty dopiero w 1854 roku. Reszta to przekonania religijne.

Błędne koło

Czym bardziej jestem chory, tym bardziej się martwię… A czym bardziej się martwię, tym bardziej jestem chory…

Każdy mógłby podać ze swojego życia jakiś przykład takiego błędnego koła. Problem tylko w tym, że nie zawsze orientujemy się, że wpadliśmy w pułapkę i drepczemy  w kółko, jak pies za własnym ogonem. Ale postarajmy się na początek zrozumieć, czym jest błędne koło.

Błędne koło to nie tylko błąd logiczny czy błąd w rozumowaniu, jak można wyczytać w internecie. Może lepiej oddaje sedno tego wyrażenia odpowiednik w języku angielskim: vicious circle czyli niebezpieczne, złe, złośliwe, okrutne koło.

To niebezpieczna pułapka.

Jest ona na pewno zagrożeniem dla osób pogrążonych w depresji czy też w chorobie, szczególnie tej przewlekłej, nieuleczalnej. Jest dowiedzione, że zamartwiając się ciągle, nigdy się nie wyleczymy, a raczej: nie pozwolimy się wyleczyć.

Caminho Portugues 2018 – dzień dwunasty

Trasa Padron – Santiago 23 km
Kiedy tak siedziałem w katedrze przed ołtarzem św. Jakuba, przewinęły mi się przez głowę wszystkie te dni, które tu spędziłem, jeden po drugim, godzina po godzinie. I poznałem wtedy, że były one mi darowane, czyli bez żadnej zasługi z mojej strony. Darowane, bo mogłoby ich nie być. I świat by się nie zawalił.
I tak bardzo niewiele zabrakło, abym został w domu.
Czy je dobrze wykorzystałem? 
Myślę, ze dopóki świadomość tego wszystkiego będzie żyła, dotąd dni te będą przynosić swoje owoce.

Caminho Portugues 2018 – dzień jedenasty

Trasa Caldas de Reis – Padron 23 km

Nie chce mi się wierzyć! Jutro już ostatni dzień… Nie chcę wracać, tu jest moje miejsce i tu jest mi dobrze…
Gdy tak przebiegam myślą te dni, staram się zrozumieć, co sprawiło, że czuję się szczęśliwszy, niż dwa tygodnie temu.
Nie jest to jednak tylko jakiś swoisty fenomen tego miejsca – Camino, jak myślałem. Choć na pewno rytm i świadomość celu wędrówki bardzo pomaga.

Caminho Portugues 2018 – dzień dziesiąty

Dzień dziesiąty
Trasa Pontevedra – Caldas de Reis 24 km
Jakiś dziwny niepokój pojawił się od rana… Wraca znowu obawa co do jutrzejszego dnia, pojawia się roztargnienie, drażliwość. Ustępuje jednak, gdy zdam sobie sprawę z tego, ile dzisiaj Pan uczynił dla mnie.
Deszcz wisi w powietrzu. Jutro raczej na pewno zacznie padać, pytanie tylko o której godzinie i czy zdążę dojść do Padron. Jest gorąco i duszno.
Motel Caldas zaskoczył mnie całkowicie. Cena to połowa tego, co gdzie indziej, a jest tu zielono za oknem, rosną tam sobie tam kwiaty, jest cisza i spokój. Jedyną wadą jest odległość 1,6 km od miasta, ale i wczoraj przecież mniej nie było. Na każdy samochód czeka gustowny garaż, a do pokoju wchodzi się po schodkach.

Caminho Portugues 2018 – dzień dziewiąty

Dzień dziewiąty
Trasa Redondela – Pontevedra 23 km
Etap w sumie dość monotonny. Znacznie ciekawsze przemyślenia, jako że zbliżamy się już do końca tej wędrówki (Jak to szybko minęło!)
Zasadniczo treścią takich przemyśleń, o ile zdołamy się już dostatecznie wyciszyć, są bardzo intymne sprawy, które Bóg ma nam do przekazania.
W tym momencie jedna tylko myśl. W trakcie tej pielgrzymki zostało mi przypomniane i dostałem praktyczną lekcję na temat owoców Ducha św, a są nimi: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.

Caminho Portugues 2018 – dzień ósmy

Dzień ósmy
Trasa O Porrino – Bahia de Chapela 20 km
Etap bardzo ciekawy i widokowy, choć trudny, bo złożony z samych górskich premii 
Nie przypuszczałem, że ten rejon Hiszpanii jest tak górzysty. Ciekawe, czy ci którzy tu mieszkają, jeszcze widzą, jak tu jest pięknie…
Pogoda jest jak dotąd bardzo łaskawa, temperatura w cieniu nie przekraczała 20 stopni i nie pada.
Gps nawalał raz po raz, dzisiaj dołożyłem przez niego 2 km, a miejsce do którego szedłem, było 1 km (na szczęście tylko tyle) dalej.
Dzisiaj doświadczyłem, jak potrzebny może być power bank. Z powodu dużych problemów z orientacją, musiałem chyba połowę trasy przejść z podglądem na gps na telefonie, a to potwornie zżera baterię.
Hostel beznadziejny, piszę tylko dla porządku, bo nie dla luksusów się tu idzie. Okna wychodzą na autostradę oddalona o 40-50 m (!) i na ruchliwą krajową N-552, a w pokojach goście palą (!) Obiad zjadłem z jakimiś robotnikami, w zwyczajnym barze, atmosfera była bardzo miła, czułem się jak u siebie. 

Ale wszystko wynagrodziły przepiękne widoki zatoki i miasta Vigo!

Caminho Portugues 2018 – dzień siódmy

Dzień siódmy
Trasa Valenca – O Porrinho (Mosende) ok. 16 km.
Dzisiaj upał osiągnął swoje apogeum. Dobrze, że etap niedługi, ale zrobiłem ze 3-4 km więcej, bo gps zgłupiał kolejny raz…
Gps w ogóle nie znał tego miejsca, do którego szedłem! A musiałem zejść ze szlaku Camino.

Coraz bardziej męczy mnie ból głowy, katar i kaszel, w nocy prawie nie spałem. Zupełnie nie rozumiem, z czego to się wzięło. Może od słońca.
Teraz leżę sobie w łóżku i nabieram sił.
Od jutra zmiana pogody – deszcze. W czwartek ma być 18-22 mm opadów. Nieźle!
W Hiszpanii ceny wyższe, poza tym bardzo podobnie. Zegarki przestawia się o godzinę do przodu.

Ludzie bardzo przyjaźni i uczynni, jak zwykle. Proponują podwózkę, wskazują drogę, jak trzeba…

Caminho Portugues 2018 – dzień szósty

Trasa Rubiaes – Valenca 18 km
Bez tak pięknych widoków, jak wczoraj, ale nie dla widoków i nie dla kilometrów się tu chodzi. Jak są widoki, to wspaniale. Jak nie ma, to i tak pozostaje radość bycia częścią Drogi, nawet choćby przez tak krótki czas.
Po drodze spotkałem Polkę. Pierwsza od 7 dni okazja do użycia języka ojczystego.
Widzę, że szykują się trudne dni. Choć zostało już tylko 6 dni i 129 km do Santiago, to jak świetnie pamiętam do dziś, jeden dzień porządnego deszczu potrafi zmienić pielgrzymkę w horror. A tu od poniedziałku szykują się same deszczowe dni… Dwa etapy po 25 km, dzień po dniu. Do tego coraz bardziej dokucza mi kaszel i katar (!)
Ano zobaczymy.

Przeglądając stronę zgadzasz się na użycie plików cookies Możesz w każdej chwili dokonać zmiany ustawień dla plików cookies.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij